22.08.2015 Playa del Carmen
Śpimy tengo do 11. Potem ja trochę przy kompie – Ania i Pola w basenie – zeszło się ze 3 godziny. Pola jednak baseny uwielbia – a jaskiń nie i nic na to nie poradzę. Wycieczka na miasto o 16. Są glony , są ludzie – mają wykupione wczasy w all-ach po 500 zł doba z widokiem na morze = będzie biło od glona całą dobę. I tak się cieszą , że glona nie ma w łóżkach, piją więc radośnie browar na plaży. Potem idziemy do imprezowni za molem – o tu piją najbardziej. Plaże w Meksyku są własnością kraju – więc można se wejść na plażę przy najdroższym hotelu i spokojnie za free pić wniesiony alkohol i nikt nie może się do tego przyczepić. O tym oczywiście w biurach podróży nikt nie mówi….. Nie można tylko korzystać z lokalnych basenów , czy leżaków. Potem idziemy jeszcze tą główną uliczką – patrząc na cuda i dziwy aż docieramy do parku rozrywki – tu znów na przemian ci co latają i ci co udają Indian.
Wracamy do hotelu i zaczyna się impreza. Wcześniej w supermarkecie Walmarkt kupiliśmy litra tequilli , 2 litry popitki i 5 limonek, potem zakupy uzupełniłem w sklepie OZZY o 5 kilo lodu za 20 peso, wywaliłem śmieci z kosza i wstawiłem tam te całą menażerię i mamy takiego drina z kubła do basenu że szok. Koszt 160 peso.
W naszym hotelowym basenie pływamy kolejne 2 godziny. Pola dziś była w cieczy z 5,5 h: najpierw 3h z rana , potem 0,5h w morzu i na koniec jeszcze 2h z wieczora. Zjadła oprócz śniadania , ze dwa obiady i ze trzy kolacje , o podwieczorkach i pokolacjach nie wspominam. Jak się pływa to się jednak energię traci.. Pola pada, my imprezujemy dalej …