20.08.2015 Tulum
Rowery wypożyczyliśmy u naszej joginki. Dla Poli za 30 peso , dla nas po 50. Trochę w lepszym stanie niż te z Valladolid, ale i tak starzyzna. Ten Poli ma 4 kółka, a Pola nie umie jeździć na takim – muszę więc kółka odkręcić i dopiero wtedy daje się jechać. Do pierwszej cenoty są 2 km w kierunku na Chichen. Wjazd 100 peso. Niestety skorzystać z niej mogą tylko nurkowie , bo to studnia. Następna – Grand jest 2 km dalej. Tu wjazd 150 peso / Pola też / + 30 locker , 50 kamizelka i 80 sprzęt do snurkellingu. Trochę przesada z tymi cenami. Ale cenota jest OK. Najładniejsza z tych, w których byliśmy. Piękna lazurowa woda , choć trochę chłodna. Dwa podziemne tunele, miejsce do opalania. Można patrzeć jak pływają żółwie i rybki. 3 godziny pluskania i wracamy. Kierujemy się do ruin Mayowskiego Tulum. Są pięknie położone na klifie nad samym morzem. Ruinki są jednak w kiepskim stanie i poza zespołem pałacowym niewiele tu widać. Wjazd 64 peso. Jest tu plaża, ale kąpać się nie da , bo glony. Prawdziwa plaga – prawie katastrofa ekologiczna. Sterty śmierdzących glonów na trzy metry wysokie. Nie da się kąpać, ciężko nawet skorzystać z plaży – tak bije. Wsiadamy na rowery i jedziemy jakieś 4 km dalej do zony hotelowej. To samo glon na glonie – do tego drożyzna – ceny tak 2 ,3 razy wyższe niż w mieście. Jeszcze drobny zamot , bo trochę się gubimy – pojechałem na przeszpiegi w sprawie plaży bezglonowej. Ania i Pola miały czekać w knajpie, ale im się dłużyło i pojechały po 15 minutach drogą za mną. Ja wróciłem plażą i się rozminęliśmy. Na szczęście po pół godzinie wróciły. 5 kilosów i jest miasto. Zrobiliśmy w tej lampie ze 20 kilosów. Oddajemy rowery i idziemy na obiad do tego Taja co wczoraj Pat-Thaj z piwem za 95 peso jest o wiele lepszy niż dania przy morzu po 400 peso. Idziemy jeszcze na dworzec i kupujemy przezornie bilety na jutro na 11:55 do Playa del Carmen na Ado 1 klasa za 68 peso – 62 km w ok. 1 h. Mamy farta, biletów było 5. Drobne zakupy i do hotelu. Dziś znowu prawie w ogóle nie padało – może ze 3 minuty. Ta susza w połączeniu z upałami to chyba przyczyna tej plagi glonów. Czytam w necie – nawet Obama się tym zainteresował - Puerto Rico, Barbados, Cancun same amerykańskie tereny zaglonione, turyści uciekają i narzekają że rząd nic nie robi. Wiadome przecie , ze glony to wina Tuska. Jak rządził Kaczyński to takich glonów nie było… były klony :))