16.08.2015 Merida
Pola nie pobiła genkowego wyniku. Tylko 9, ale za to w równych odstępach co 2 godziny aż do 5 rano. Ponieważ pokój, w którym śpimy przypomina celę więzienną, bo grube tu mury i takie jest tu zaciemnienie wstaliśmy dopiero o 10:30. Merida ma 800 tysi i jest stolicą stanu Jukatan. Przeszliśmy przez rynek oglądając wielki kościół św. Ildefonsa oraz Casa de Montejo , czyli pałac założyciela tego miasta , a także kilka innych pomniejszych budynków i skierowaliśmy się w stronę zoo, gdzie spędziliśmy następne 2 godziny – patrząc z żalem na stłoczone tu zwierzaki. Te ich wybiegi są naprawdę minimalne. Obok darmowego zoo jest oldskulowy plac zabaw: a to kolejka za 1,20 zł , a to samochodziki za 6 zł. Potem przyszedł wielki lejwoda i trwał aż do nocy. Ulice zamieniły się w potoki. Pierwsze dwie godziny przeczekaliśmy pod supermarketem , kolejne dwie w knajpie z piwkiem z nalewaka / pierwszym na wyjeździe / i pysznym drinkiem dla Ani z 12 składników / całość za 55 peso /. Jeszcze wyskoczyłem na dworzec obczaić busy na jutro i już prawie jest ciemna noc. Jednak zaczyna padać tu solidnie…. Jutro Chichen Itza i Valladoid. Pola już zdrowa. Ona choruje max 1 dzień – to jest naprawdę złote dziecko!!! Genek po Haiti chorował 4 dni….