05.07.2014 Bavaro – Santo Domingo
Zdążyliśmy na Bavaroexpress na 9 , ale nie było miejsc i musieliśmy czekać na następny co odjeżdża o 11. Jest w sumie 6 autobusów dziennie: o 7, 9, 11, 13, 15 i 16. Jedzie się autostradą 3 godziny 200 km za 375 peso bardzo kulturalnym wypasionym autobusem z klimą. Czas mija bardzo szybko. Droga pusta , okolica monotonna.
W Santo Domingo znajdujemy jakiś hotel o nazwie Palace Residence tuż obok dworca BavaroExpress i stacji metra. Pokój porządny z kuchnią , łazienką , klimą i wydzieloną sypialnią ma ze 40m2 i kosztuje 1600 peso za noc. Bierzemy go na dwie noce. Zbieramy się do wyjścia na miasto. W planach mamy wpisaną na listę Unesco dzielnicę kolonialną. Jest do niej jakieś 2,5 km. Idzie się wzdłuż Morza Karaibskiego piękną esplanadą. W knajpie obok nas spotykam piwko Łomża jest też Brok. Skąd się one tu wzięły pojęcia nie mam. Ale kupuje oczywiście Łomżę i mam łomżinga w santo dominga !!! Ta bodega jest podstawowa bo litrowy Presidente kosztuje tu 125 peso , czyli cena już prawie taka jak w Polsce. Wiadome stolica najtańsze piwka i największy wybór. Trafia się też piwko Bohemia , ale do Presidente nie ma pojary.
Idąc promenadą wzdłuż wybrzeża obserwujemy niesamowite fale , jest plaża miejska , ale nikt się nie kąpie , widać fala duża - ma ze 2 metry. Ta z Mirissy wysiada…. Natrafia się możliwość wypożyczenia samochodzika dla Poli. Gania jak głupia, a my mamy pół godziny wolnego..
Obok monumentu Malecon skręcamy w lewo i wpadamy w starówkę. Santo Domingo to najstarsze europejskie miasto w Ameryce założone w 1496 przez brata Kolumba - Bartłomieja. Pierwotnie nazywało się Nowa Izabela później zostało przechrzczone na święty Dominik. Przez jakiś czas nazywało się Ciudad Trujillo na cześć dyktatora Dominikany. Po jego odsunięciu od władzy w 1961r. wróciło do nazwy Santo Domingo.
To największe miasto środkowej Ameryki liczy ok. 3 mln ludności , czyli prawie 30% populacji kraju. Jest bardzo rozległe – myślę że szerokość wzdłuż morza wynosi spoko ponad 70 km. Sercem miasta jest Zona Colonial. Tu właśnie jesteśmy i wczuwamy się w ten klimat. Grają , śpiewają i tańczą , do tego jest parada gejów , nabożeństwa w kościołach i imprezy w lokalnych knajpkach – więc jest klimat. Okolica bardzo nam się podoba. Wreszcie mamy to na co czekaliśmy. Turystów praktycznie brak, a jak są to tacy jak my, z plecakami w trakcie trasy. Lokalsi uśmiechnięci, zadowoleni. Sporo jednak jest imigrantów z Haiti. Żebrzą , czyszczą buty , myją szyby w samochodach , jakoś starają się żyć. Oglądamy co ważniejsze zabytki: katedrę NMP z pomnikiem JPII przed , pomnik Kolumba na centralnym placu miasta , Alcazar de Colon – czyli więzienie w którym przetrzymywano Kolumba, panteon , starą bramę miejską , ołtarz ojczyzny z posągami i prochami trzech założycieli państwa Duarte , Sancheza i Mella, ruiny kościoła św. franciszka i szereg innych pomniejszych zabytków. Dominikana uzyskała niepodległość 27.02.1844 od Haiti. Podział wyspy między te dwa państwa to bardzo ciekawa historia , jeszcze o niej będzie w następnych wpisach. Głowna ulica miasta to deptak el Conde prowadzący od Puerta del Conde aż do rzeki Ozamy. Całość starówki jest bardzo urokliwa i idealnie pasuje do nazwy miasta kolonialnego. Wracamy już po ciemku. Jutro też tu będziemy tylko po drugiej stronie rzeki.