21 grudnia 2014 Kandy i okolice
Książka od środka jest sporym wyzwaniem dla pisarza, ale jeszcze większym dla czytelnika. Na tym szalonym wyjeździe takie sprawy to dla nas jednak normalka, więc spoko myślę że i Wy dacie radę.
Coś pokrótce o bohaterach akcji. Jest ich troje: Pola znana już z poprzednich opowieści , jej przyjaciółka z grupy Żabek Nina oraz Niny brat trzylatek Leon. Tomek i Marta oraz Ania i Genek uzupełniają ten skład do szczęśliwej siódemki.
Dziś w planie mieliśmy 3 atrakcje: Peredeniya Botanic Gardens, Pinnewala Elephant Orphange i Millenium Elephant Foundation. Wszystko leży prawie przy jednej drodze prowadzącej na zachód w kierunku Colombo.
Spod naszego noclegu po 3000 LR / 1 USD = 130 LR , 1 PLN = 40 LR / wzięliśmy dwa tuk-tuki i o 9 wyjechaliśmy w trasę. Umówieni byliśmy na około 8h wycieczkę po 2000 LR od tuk-tuka. Po wczorajszych opadach nie było ani śladu , dziś pogoda jest bardzo przyjemna +26 i słońce zza chmur. Pogoda się tu zmienia co kilka godzin i przewidzieć ją jest nierealne nawet dla najstarszych górali.
Na drodze spory ruch , w końcu to droga do stolicy. Podjeżdża się pod wielka górę , z której rozpościerają się widoki na okolice Nuwary.
Do pierwszego z obiektów, czyli Millenium Elephant Fundation dojechaliśmy gdzieś po 1,5h / ok. 40 km /. Wjazd 3000 LR jeżeli chce się jeździć na słoniu lub 600 LR jeżeli się nie chce. Dzieci do 6 lat za free. My chcieliśmy. Można kupić na miejscu owoce dla słonia po 200 LR. Można umyć słonia w rzeczce skorupą od kokosa , można obejrzeć szkielet słonia , można się przejechać na oklep jakieś max 20 min z max 300 metrów w te i z powrotem przez mostek nad rzeczką. Słoni do wyboru ze 6. W porównaniu z Tajlandią nędza straszliwa , no ale tu się jedzie na oklep , a tam na drewnianym siedzisku pod baldachimem. Ważne, ze Poli się podobało. Po jakiejś 1,5 h jedziem dalej. Za 2 km jest Pinnewala Elephant Orphange , czyli miejsce reklamowane jako sierociniec dla słoni, a w rzeczywistości zoo, w którym jest około 60 słoni. Wjazd 2500 LR , dzieci +3 lata 1250 LR , poniżej ze free. Poli i Ninie jakoś za free się udało. Zoo jak zoo w sumie nic ciekawego ,słonie małe , słonie duże , jeden słoń z kłami , reszta bez… Można się nabrać na karmienie słonia z butelki. Kosztuje to 350 LR. Sprzedawanych jest około 60 biletów. O określonej godzinie tłum ludzi zbiera się na ringu , na którym jak w cyrku dwóch treserów karmi dwa słonie z litrowej butelki przez wielki smoczek. I tak im wlewa litr po litrze ze 30 razy. Szczęśliwiec co ma bilet może z 5 sekund potrzymać za koniec butelki. Gawiedź się cieszy… Mi było smutno patrząc na te męczarnię biednych słoników… Fajne jest to że nie ma krat i można słonie oglądać z bliska. Część z nich ma jednak nogi spętane grubym łańcuchem… Smutne to… Potem można przejść na drugą stronę ulicy i obejrzeć jak słonie się kąpią w rzece na tle dzikiej przyrody. O to jest fajne , bo łańcuchów nie widać i nie słychać…. Ohydna wstrętna wyciągalnia kasy i męczarnia dla słoni. A fe..
Ania kupuje kapelusz za 300 LR bo zapomniała z domu, a lampa dogrzewa coraz bardziej..
W drodze powrotnej zatrzymuje się w likworze po browary. Kupuje oczywiście piwko Lion , tym razem w puszce o normalnej pojemności 500ml za normalną cenę 200 LR , dla Ani napój EGB – lokalny rarytas konkurencyjny dla coli o smaku imbirowym za 80 LR.
Przy moście nad największą rzeką kraju Muhaweli długości ok. 300 km rosną drzewa na których wiszą nietoperze.
Przy ogrodzie botanicznym się rozstajemy. Ja wracam do hotelu bo muszę trochę popracować , reszta uderza do środka – wjazd 1100 LR – oglądać okazy flory z całego świata. Potem pewnie pójdą na obiad i zrobią szoping. Kendy nie powala. Jutro walimy do Nuwara Eliya najwyżej położonego miasta w kraju prawie 1900 m npm.