16 grudnia 2014 Colombo – Negombo
Zwiedzanie wyspy zaczynamy od wymiany kasy w okienku bankowym na lotnisku – kurs ok. 129 rupii za dolara jest w miarę stabilny od lat. Przy wyliczankach stosuje się 130LR za 1 USD i 160 LR za 1 euro, wychodzi więc na to, że lepiej posługiwać się dolarami niż euro. Wymieniam 600 dolarów, dostaje plik prawie 80 banknotów o najwyższym nominale 1000 LR. Pierwsze zakupy to karty SIM do naszych telefonów. Najlepszą ofertę ma chyba Dialog. Cena 1300 LR , w tym 300 LR na rozmowy zagraniczne , 500 LR na rozmowy krajowe oraz 2 GB netu. Net działa wspaniale, zasięg jest prawie wszędzie, a lokalne rozmowy są praktycznie darmowe 2 – 3 LR za rozmowę, zagraniczne tak ze 20 LR za minutę, czyli też darmo.
Nasz rezydent gdzieś się zmył, więc kontaktu do niego mieć nie będziemy. Wychodzimy z lotniska im. Bandaranaike, czyli pierwszej kobiety – premier na świecie / premierem została w 1960r. i była z przerwami 20 lat , nawet jak miała 84 lata /. Jest ciepło i wilgotno. Olewamy namolnych tuk-tukowców i idziemy coś zjeść do lokalnej knajpy. Jedzenie bardzo tanie, przekąska tak 30 – 40 LR. Ania próbuje zjeść jakiegoś liścia, w którego owinięte jest coś na kształt czekoladki.
Idziemy z buta do odległej o ok. 1 km stacji kolejowej, by podjechać do Negombo.
W japonkach z plecakami idzie się jednak kiepsko , więc Nina podjeżdża tuk-tukiem. Pola za parę minut też, bo stacja okazuje się być nieczynna. Tuk-tuk na plażę w Negombo odległą o jakieś 10 km kosztuje 500 LR. Spotykamy się na plaży, znajdujemy jakiś cień pod trzcinową budą i próbujemy się kąpać. Woda ciepła. Jest tak leniwie, że nic się nie chce. Idę się rozejrzeć po mieście. Natrafiam na sklep z alkoholem. Kupuje piwko typu Lion za 200 LR za butelkę 625 ml , arak kosztuje około 1000 LR za butelkę 700 ml, ale na arak ochoty nie mam. Piwa są też mocne o zawartości alkoholu 8,8% , w podobnej cenie jak lagery mające 4,4%, ale pić strongi w takim klimacie to barbarzyństwo. Na Sri Lance alkohol kupuje się w wydzielonych sklepach, albo w barach, gdzie ceny są podobne jak w sklepach. Na plaży piwo 300 LR , czyli 8 zł.
Podoba nam się znajdujący się tuż obok hotel IceBear. Bierzemy na pierwszą noc apartament czteropokojowy za 11000 LR , wypas kompletny, ale bez klimy…
Zostawiamy graty, idziemy się przejść po mieście. Korzystamy pierwszy raz z knajpy. Jadłodajnie dzielą się na dwie kategorie: turystyczne, gdzie jedzenie kosztuje około 800 – 1000 LR, jest go stosunkowo mało i długo się na nie czeka, ale jest schludnie i czysto oraz lokalne , gdzie jedzenie kosztuje około 200 – 300 LR jest go więcej , krócej się czeka , ale jest brudniej.
Podstawowe danie to rice & curry , czyli ryż z kilkoma plasterkami kurczaka, kraba lub ryby z warzywami oraz przyprawami często podawanymi na oddzielnych talerzykach , tak od 4 do 6. Część przypraw jest łagodna , część bardzo ostra.
W knajpach turystycznych można trafić na makaron lub pizzę , w knajpach lokalnych na appę – naleśnik wypiekany na specjalnych miskach na pełnym ogniu , roti – placek smażony na oleju kokosowym lub egghopper – placek podobny do appy , tylko zawinięty i z jajkiem w środku.
Pije się soki z owoców – tak po 300 LR w turystycznych i po 120 LR w lokalnych lub herbatę podawana tradycyjnie lub z mlekiem i dużą ilością cukru – tak po 40 LR. Kawa jest niedobra, natomiast butelkowana woda jest OK. Cena 70 LR za 1,5l , 40 LR za 0,5l. Coca-cola 300 LR za 1,5l. Jest jeszcze EBG – lokalny , gazowany butelkowany napój o smaku imbirowym – Ani bardzo smakuje. Ponieważ Sri Lanka to komuna to ceny są wydrukowane na opakowaniu. Jak chcą w sklepie sprzedać za więcej niż jest wydrukowane , to jest to przycinka.
W knajpach i hotelach standardem jest dopisywanie do rachunku 10% prowizji. Warto o tym wiedzieć , przy negocjacji cen.
Menu jest często w języku angielskim i to jest OK , bo zarówno język tamilski jak i syngaleski mają swoje własne alfabety i są one kompletnie nieczytelne dla Europejczyka. Standardem na wyspie są napisy w trzech językach i tym samym w trzech alfabetach.
Dopada nas pierwszy deszcz. Przeczekujemy go w knajpie. Bierzemy tuk-tuki i jedziemy do miasta Negombo na obczajenie dworca kolejowego i zwiedzanie.
Negombo ma ok. 120 tysięcy ludzi i jest katolickie i znajduje się tu sporo mniejszych bądź większych kościołów lub figurek Matki Boskiej Srilankowskiej. Można obejrzeć kanał holenderski , fort holenderski , latarnie morską oraz targ rybny. Podobnie jak w każdym mieście centrum wyznacza wieża zegarowa.
Oglądamy suszenie ryb. Wstępujemy do knajpy o nazwie takiej samej jak nasz hotel, gdzie mieliśmy dostać w gratisie po kawie. Dostajemy jedną na 4 osoby…. Ciastko kosztuje tu 200 LR. Obsługa nie miła i cóż z tego, że sam budynek tej knajpy super. Robi się 18. Zapada zmrok. Bierzemy tuk-tuki i wracamy do hotelu. Dzieci spać , a my imprezować przy wolnocłowym alkoholu. Padamy tak po 22.