Poprad – Antolka.
Przed wjazdem do Polski trza było jeszcze trochę zatankować w Zdziarze , bo rezerwa już płonęła. Na Słowacji litr 1,50 euro. Potem jeszcze w Podspadach dotankowaliśmy likwory, lentilki i studencką i już jesteśmy po miesiącu nieobecności w Polsce – kraju najtańszej benzyny w UE. Litr po 5,30 – 5,40 zł, czyli taniej niż w Luksemburgu. Dojeżdżamy do Białki i za 49 dorosły i 29 dziecko korzystamy 2,5h z termy białczańskiej. Trochę relaksu po górach nam się przyda.
Ale ta Białka pączkuje. Miło patrzeć na rozwój tej miejscowości. To jeden z niewielu polskich przykładów pierwszej części przysłowia: „Zgoda buduje , niezgoda ruinuje”. Przykładów drugiej części przysłowia jest u nas aż nadto.
Od Nowego Targu aż do Słomników jedziemy w straszliwym deszczu. Ania nie ma siły dalej jechać. Przed Michałowicami korek. Skręcamy w jakieś boczne dróżki , by go ominąć i wjeżdżamy w czterometrowo głęboki wąwóz. W życiu , gdyby nie ten korek byśmy takiej niesamowitej drogi nie odkryli. Co lejwoda elfa wyczyścił to wąwóz abarot zamagmił.
Koło Miechowa szukamy noclegu. Pada na zajazd Antolka – noc 150 ze śniadaniem w stylowym zajeździe. Jedzenie na obiadokolację bardzo smaczne. Jutro meta.