Ptuj – Kapuvar
Wyganiani przez właściciela opuszczamy o 12 to sobe, w którym doba kończy się o 11. Zwiedzamy Ptuj, które jest podobne do poprzednich słoweńskich miasteczek. Ma ciekawy rynek , a nawet dwa rynki , bo są tu 2 ratusze , zamek na wzgórzu, ze 2 kościoły, ze 3 pomniki i kilkadziesiąt zabytkowych budynków. Do tego dochodzi ładny widoczek na rzekę Drawę i już mamy chyba najładniejsze słoweńskie miasteczko. W Mercatorze przyuważyłem jak działa płacenie za zakupy na pomocą SMS. U nas miało też to wejść , ale póki co cisza w temacie.
Wokół miasta są plantacje winorośli, ale nie udaje nam się natrafić na żadną piwniczkę a ta w Ptuj jest nieczynna. Ptuj to miasto bohaterskie w czasie wojny działał tu ruch oporu utworzony przez jednego antyfaszystę. Nie podobało się to drugiemu antyfaszyście , więc doniósł na tamtego do gestapo. Gestapo go złapało i torturowało, by wydał innych. Ten pewnie nawet by i wydał , ale takowych w mieście nie było…. Ot taka sobie wojna….
Wjeżdżamy na Węgry przez mało uczęszczane przejście w Hodos i dalej jedziemy przez Węgry totalnymi drogami trzeciej kolejności zimowego utrzymania.
Pierwszy postój w Jak, gdzie zakotwiczył romański kościół – jeden z ładniejszych w tej części globu. Wjazd 300 Ft , ale my nie lubimy płacić za wejścia w szczególności za wejścia do kościołów, więc wchodzimy boczkiem za darmo. Wnętrze typowo romańskie, na zewnątrzu najciekawsze wieże i portyk.
Kolejny postój to Szombathely – taka 80 – tysięczna siedziba komitatu , czyli ichniejszego powiatu. Podobno jedno z najstarszych miast na Węgrzech , ale nas nie urzeka. Słuchamy występu ulicznej orkiestry dętej , jemy obiad u Chińczyka i jedziemy dalej.
Kolejny postój to Forted. Mała mieścina z wielkim pałacem. Taki Wilanów w wersji max. Wpis na listę Unesco zasłużony. Wybudowali go hrabiowie Eszterhazy pod koniec XVIII wieku i wzorowali się na wiedeńskim Schonbrun. Wyszło im nadspodziewanie dobrze.
Pomału zapada zmrok, więc rozglądamy się za noclegiem. W zajeździe przy drodze – full , w hotelu przy polach termalnych – full, ale na campingu w Kapuvar – luz. Płacimy 3800 Ft i spokojnie idziemy spać. Jutro Słowacja.