20.06.2014
Szczebrzeszyn – Zwierzyniec – Guciów – Krasnobród
Spało się rewelacyjnie do 10:00, ale tylko nam. Pola wstała o 7:30 i przez 2,5h sama się po cichu bawiła zabawkami dając nam spać. Skarb to dziecko z najczystszego złota. Śniadanie już na nas czekało – pyszne i olbrzymie. Nie pada , nie świeci , nie wieje – pogoda na rower rewelacyjna, więc w drogę!!
W Szczebrzeszynie poza pomnikiem chrząszcza z mosiądzu na rynku i pomnikiem chrząszcza z drewna w trzcinie na wylotówce niewiele jest. Ania kupuje jakieś śrubki do tyry, a Pola pozuje kłębom do fot. Jest popularna tak samo jak chrząszcz. Jest obok kościół, ale nieczynny, więc go olewamy. Pomnik papieża przed nim w klasyfikacji kategorii „dziady leśne” plasujemy wysoko.
Jedziem spokojnie do Zwierzyńca jakieś 13 km dalej. Na wielkiej górze w Topólczy stoi piękny kościółek w ciekawym mieszanym stylu lokalnym. Droga bardzo mocno widokowa lewostronnie.
Zwierzyniec jest piękny. Szczególnie w okolicach barokowego kościoła na wodzie pod wezwaniem św. Jana Nepomucena. Piękne alejki w sam raz na rowery. Sporo wycieczek. Sporo rowerzystów. Jemy lody i po objechaniu dookoła kościółka jedziem do jeziorka Leśne Echa. Pięknie tu. Niesamowicie dobrze wytyczone szlaki rowerowe i piesze. punkty obserwacyjne , plaża , ośrodek hodowli konika polskiego , pełno tablic informacyjnych. Polska, panie. Widać w powiecie zamojskim pozyskiwać środki zewnętrzne umią. Zajeżdżamy na piwko do lokalnego browara z ponad 200 – letnia tradycją. Piwko pyszne. Browar założył oczywiście hrabia Zamoyski, a pierwszym piwowarem był rodowity Anglik , bo na początku XIX wieku angielskie piwa uważane były w Polsce za najlepsze. Przejeżdżamy jeszcze koło rynku , na którym nie ma nic , zahaczamy o zalew na Wieprzu , gdzie jest stanica kajakowa i walim byle jak traktem krasnobrodzkim. Niestety po 2 km musimy popuścić piach taki ze nie da się jechać po tym urokliwym Roztoczańskim Parku Narodowym. Trzeba by pchać rowery ze 6 km. Wracamy do asfaltu. Przejeżdżamy przez most nad Wieprzem i docieramy do Guciowa.
Nagle co to. Przy drodze stoi SKOT , pali się piekło, jakieś kłęby się roją wokół. Okazuje się , że możemy za 50 zet wraz z grupą , która czeka na komplet załogi przejechać 46-letnim transporterem opancerzonym po lasach Roztocza jakieś 5,5 km w jakieś 25 minut. Oczywiście korzystamy z okazji. No jazda jest na maxa. Pola w hełmofonie wygląda przekomicznie. Ania to Gustlik , a Genek to prawdziwy soldat.
W Guciowie 100 metrów dalej jemy obiad w stylowej zagrodzie ze skansenem, placem zabaw, urokliwymi domkami i starodawnym wyposażeniem. Drogo, tak +40% okoliczne knajpy, mało dają , ale smacznie. Zapoznajemy się z lokalnym przewodnikiem wycieczek emerytów i peletonem kolarzy z kopalni Ziemowit. Degustujemy lokalne bimbry i nalewki znane tu pod nazwą „wilgoć wąwozu” i walim dalej do Krasnobrodu.
Trochę lasem , trochę asfaltem dobijamy przed 20 do mety. Piękne mają tu zalewy. Śpimy w jednym z domków przy ul. Partyzantów za 90 zł/noc. Pyszne jedzonko w stołówce. Rowery nocują w toalecie inwalidy. My jeszcze idziemy na spacerek wzdłuż brzegu zalewu. Domki, knajpy , plaża , molo - urokliwie tu. FRA – SUI 5:2. Na liczniku dziś 50 km. Pola zrobiła tylko jedną aferkę. Nie o to , że daleko , że nudno, że chce do domu , tylko o to że mama nas wyprzedziła!!! Poli ciągle jest mało i ciągle chce jeszcze …..
Jutro na lekko do Susiec i z powrotem. Dziś był piękny dzień!!! A jutro będzie jeszcze piękniejszy )) . Ech Roztocze , Roztocze…