05.05.2014 Ustrzyki Górne – Głogów Małopolski
Rano wstało słońce. Temperatura wewnątrz zaczęła rosnąć. O 9.00 było już +11. Na spalonym czajniku wody nie da się ugotować, jak się leje do pełnego kibla to część musi się ulać na podłogę , w damskim prysznicu z kolei na drzwiach jest napis: „nie upychać tamponów w kratki odpływowe i nie mazać łapami po drzwiach od kabiny”. Trzeba omijać pawia co zalega na podłodze na wysokości pokoju nr 5. Wczoraj był koncert Aldarona – to jego konsekwencje. Elfa zostawiamy w Wołasatem. O 11.00 startujemy na Tarnicę – 1346 najwyższy szczyt polskich Bieszczad. Wjazd na teren parku – 7 zet. O 13:40 jesteśmy na szczycie. Niebieskim w 2:20 na przełęcz i w 20 minut żółtym na szczyt. Pola - znowu bohater weszła sama. Czas na szlakowskazie 2:00 i 0:15. Świeci słońce , jest z +8 , mocno wieje zimnym wiatrem połoniny są w błocie i lodzie. Na Tarnicę wejście tylko tym żółtym. Do przełęczy można dojść na wiele sposobów: Z Ustrzyk, Pszczelin lub Mucznego. Na szczycie dalekie widoki, krzyż milenijny i kilka innych drobnych tabliczek. Jak byłem tu 20 lat temu zamiast krzyża był stożek triangulacyjny, który obecnie leży zwalony obok. Zejście w dół zajmuje niecałe 2h. Wsiadamy w Elfa. Naprawiamy go w Stuposianach – coś z katalizatorem , chyba Ania ma jednak za lekkie kopyto , jemy w Lutowiskach – fe niedobre i spokojnie dojeżdżamy do Głogowa Mlkp. Tu śpimy w rewelacyjnym hotelu Hetman za 120zł/noc ze śniadaniem , czyli mniej więcej za tyle samo co kosztował nas Kremenaros…. Jutro do domu.