23.12.2013
Wadi Rum – Petra
Spało się bardzo dobrze i długo. Jak jest w pokoju +5 stopni , to wiadome że sen jest dobry , bo Pola się nie wykopuje , bo nawet temu soplowi zimno, jak się wykopie i drugi raz już tego błędu nie robi.
Bus do Petry podjechał o 9 - o 11 byliśmy na miejscu. Daliśmy się nagonić do hostelu Valentine Inn za 15 JOD/ 2 os + nieobowiązkowy dinner w stylu szwedzki stół za 5 JOD/os.
Jest tu net , więc wreszcie po 4 dniach można dać znak babciom , bo już zaczynają panikować co się dzieje z ich wnusią. A z wnusią wszystko OK. Dziś włazła na taką górę, że aż strach pisać. Z naszego hostelu do wejście do Petry jest 3 km. Podrzucił nas ze 2 km jakiś stop , co sam się zatrzymał. Bilet na 1 dzień 50 JOD na 2 dni 55 JOD , co przy pomnożeniu przez 2 osoby i 4,4 kurs tworzy kwotę prawie 500 zł. Drogo. Trza iść górami i wejść od tyłu. Tak też się dzieje. Podchodzimy najpierw asfaltówką , potem na rympał kierując się na wieżę przekaźnikową. Opisać tej drogi się nie da. Pola była bardzo dzielna i dała radę. Po około 2 godzinach dosyć żmudnego podchodzenia i schodzenia udaje się zejść przy drugiej kontroli biletów. Pierwsza jest tuż przy Visitor centre , druga jakieś 800 metrów dalej przy wejściu do tunelu. Jest już 15 , kontrola nie zwraca na nas uwagi , przemykamy dalej. Idziemy przez tunel czyli wąski przesmyk między dwoma graniami ciągnący się jakiś kilometr , dość nużący. Wyjście z niego jest wprost na skarbiec – czyli główny zabytek Petry.
Petra to stolica Nabatejczyków wykuta w skale jakieś 2 tysie lat temu – dosyć dobrze zachowana , a skarbiec w szczególności. Nie będę o Petrze się za bardzo rozpisywał , słowa zastąpię fotami. Jedno jest pewne trzeba tu być. Wpis na listę Unesco i 7 nowych cudów świata zasłużony. Poszliśmy jeszcze z kilometr dalej głównym szlakiem dochodząc do jego krzyżówki z drogą prowadzącą do wioski Umm – Szalam , gdzie jest trzecia ticketownia. Wróciliśmy do skarbca na osłach: Pola i Ania na jednym , ja na drugim – cena 5 JOD za osła.
Przez nikogo nie niepokojeni spokojnie opuściliśmy Petrę tuż przed zachodem słońca. Jutro będziemy próbowali górami dojść do drugiej atrakcji Petry , czyli świątyni Ad Dier i potem dołem spokojnie wrócić. Może nawet i bym zapłacił za te Petrę , ale cena ponad 2 stówy za osobę jest z sufitu , a poza tym kasa przeznaczona na Petrę poszła do Żyda… Tak to już na tym świecie jest – ryba zjada rybę.
Bus darmowy do hostelu o 17 już odjechał, więc wracamy z buta. Wreszcie ciepły prysznic. Pyszny obiad – można jeść za te 5 JOD ile się chce. Jutro też się na to piszemy.
Pola pada , my mieszamy pomarańczówkę z wolnocłówki Akabańskiej z lokalnym sokiem pomarańczowym i zabieramy się za nadrabianie zaległości netowych.
Jutro wigilijna Petra.