20.12.2013 Jerozolima – Akaba
Miało być tak: busem nr 21 do Betlejem , tu śniadanie i ogólne rozpoznanie terenu , potem w inny bus już arabski i do Hebronu , potem w kolejny bus i do Beer Szewa i tu spać , albo jak się da to do Eljatu.
Mogło być tak: busem nr 21 do Betlejem , tu śniadanie i ogólne rozpoznanie terenu , potem próba dotarcia do Hebronu , zakończona niepowodzeniem na checkpointach , nocleg w Betlejem lub Jerychu – ogólny wkurw , bo jutro sobota czyli szabas i komunikacja publiczna nie kursuje , bo wiara nie pozwala. Przymusowy postój w Autonomii i w niedzielę biegiem do Petry.
Nocna gaduła z Anią zakończyła się jak zwykle rozwiązaniem mającym za wytyczne szeroko rozumiane dobro dziecka. Ja mówię: „Jedźmy do Hebronu , to fajne miasto , zobaczymy czego Żyd-rasista się nauczył od Niemca-rasisty. Jak to jest wchodzić do swojego domu od podwórka po drabinie bo od frontu nie można , bo Nadczłowiek – Żyd zabrania chodzić podludziom - Palestyńczykom po tej ulicy , a i okna też im zamurował , by nie patrzyli z nich w stronę starówki , którą zajęło 400 żydowskich osadników wywalając z niej ponad 5 tysi lokalsów i odgradzając się od nich murem strzeżonym przez 2 tysi żołnierzy. Jak to jest jak się lokalsom zabrania budować studni , by nie mieli darmowej wody , tylko kupowali wodę od żydów najlepiej po 10 szekli za 1,5l peta. Jak to jest , gdy nie można jeździć samochodem po centralnych ulicach miasta , bo jest to zabronione nie-żydom.”
Ania mówi: „Ty debilu dziecko mi ubiją albo żydowscy snajperzy , albo palestyńscy terroryści , wywalą nas zaraz za Betlejem nie pozwolą dalej jechać , droga między Hebronem a BeerSzewa jest na pewno nieprzejezdna , opluja nas , okradną , albo porwą dla okupu , albo jedni albo drudzy. Jak nie dotrzemy dziś do Akaby to jutro na pewno też nie – bo szabas i potem nie zdążymy wrócić do Tel-Aviv na samolot”
Genek mówi: „Najskuteczniejsi znani terroryści to oprócz Breivika , Amerykanie i Żydzi typu Mc Veigh , Begin czy Goldstein”
Pola mówi: „pijcie ciszej , bo spać nie mogę”
No tak jest już po drugiej…
Decyzja podjęta. Hebronu nie zobaczę , nie widziałem też Agdamu , Timoru Wschodniego , miasta duchów koło Famagusty , Czarnobyla i kilku innych podobnych miejsc. Z wielu gór też musiałem zejść przed szczytem. Może to i lepiej. Ostatnio słyszałem taki tekst: „Zwycięzcą wyprawy jest nie zdobywca celu, tylko ten co przeżył. Lepszy Bielecki żywy, niż Kowalski martwy” Coś w tym jest. Niezapomniany Kazio Górski na pytanie czemu wystawił do składu pijanego i zmęczonego Gorgonia zamiast trzeźwego i wypoczętego Bulzackiego odparł: „Lepszy Gorgoń pijany , niż Bulzacki trzeźwy” i tego się trzymajmy.
Wstajemy wyjątkowo o ósmej. Idziem po tramwaju przy ratuszu , podjeżdżamy na dworzec. Jest 9:55; bus do Eljat odjeżdża o 10:00 , ale jest pełny i nas nie zabiera. Następny jest o 14:00. Bilet 76 szekli. Pola za free. Mamy trochę czasu , więc Pola idzie na bubu w Sucher Parku pełnym śniegu i powalonych drzew, Ania odpoczywa w słoneczku na ławeczce , a Genek ogląda ciekawostki architektoniczne Giwat Ram: pylon tramwajowy , muzeum Izraela , Kneset , Sąd Najwyższy , siedzibę rządu i kliku ministerstw , muzeum nauki , sanktuarium księgi , muzeum ziem biblijnych, dzwon pokoju. Na dzielnicę ortodoksów już czasu brakło , do JadVaszem przy pętli tramwajowej jakoś się nie chciało…
Autobus napakowany tak w ¾ jedzie przez Autonomię Palestyńską do drogi wzdłuż Morza Martwego. Pusto , nisko , martwo. Morze Martwe mamy zaliczone 3 lata temu , nie czytałem w nim gazety tylko piłem piwo , więc teraz w głowie nam tylko kołacze się ta myśl czy zdążymy przed zamknięciem granicy. Jakieś 50 km przed Eljatem bus się psuje , trzeba czekać na następny. Jest na szczęście już po 20 minutach. Teraz pasażerowie z dwóch busów jadą jednym , więc jest wesoło.
Wysiadka przy rondzie jakieś 4 km przed miastem. Do granicy 1,5 km w bok. Idzie się żwawo , bo ciemno , zimno i wietrznie. Idzie z nami Czech , co też chce do Akaby. Granica. Czynna na szczęście do 20 , tak jak pisała wiki , a nie do 18 jak pisał Pascal. Jest 18:45. Przejście zajmuje nam max 20 minut wliczając w to czas niezbędny do wykupienia opłaty wyjazdowej z Izraela w wysokości 100 szekli od osoby w tym Pola + 5 szekli za zakup tej opłaty na miejscu , a nie na poczcie. 305 szekli to cena wolności od tych wstrętnych potomków Mojżesza. Jeszcze tak niemiłego kraju jak Izrael nie widziałem. Bardziej faszystowska od Izraela jest chyba tylko Etiopia.
Wejście do Jordanii za free. Gość wbija darmową wizę możliwą do zdobycia tylko na tym przejściu ważną na cały kraj przez 1 miesiąc. Na granicy jest kantor przed bramką i bankomat za bramką. Kurs w kantorze OK. 0,68 za dolara. Na mieście znalazłem max po 0,702. Niestety wydostać stąd można się tylko taxi. Pieszo policja nie pozwala. Z 1 km dalej jest chackpoint i nie puszcza pieszych. Do miasta jest ok. 7 km. Taxi ma stałą opłatę 11 JOD , czyli ok. 50 zł. 1 JOD = 1 euro. Czechowi nie pozwalają z nami wsiąść i choć bardzo się upieramy , że jesteśmy razem. Nic z tego. Musi płacić za drugą taxi.
W mieście znajdujemy od razu wypasiony hotel As Sawa z gigantycznym pokojem i wielkim trzyosobowym wyrem , o lodówce , klimie , łazience , TV przez szacunek dla Jerozolimy nie wspomnę. Taki pokój kosztuje tu 20 JOD , czyli 90 zł. Pięć razy gorszy w Jerozolimie kosztował 180 zł. Tu pyszne piwko Philadelphia z lokalnego browaru 1,25 JOD , czyli 5 zł , tam beznadziejne faszystowskie za 10 zł. Tu pełna wyżera w knajpie za 10 JOD , tam za 10 JOD można kupić hamburgera w McDonaldzie. Tam na Ciebie plują lub próbują okraść i nic im się nie podoba , tu gość przybija z Polą piątkę i uczy gadać po angielsku w stylu łelkam łotsjorneim. I lub tu pejsy… Jednak od Szmula wolę Abdula. Śpimy tu 2 noce.