6 sierpnia – wtorek
Wstaliśmy o 10:30 i nie dostalibyśmy śniadania , które jest wydawane do 10 , gdyby nie Ani radykalizm , w stylu „dawaj dziadu śniadanie” – dziad się przeląkł i poszedł do sklepu po chleb , bo się okazało , że to co miało być dla nas to wyżarł , a przecie jest ramadan. Mnie się nie posłuchał , Ani uległ , czyli gdzie Genek nie może tam żonę pośle. Jeszcze w ramach przeprosin Poli dał czekoladkę.
Dzień spędzamy na zwiedzaniu Konyi: zaczynamy od meczetu Azizyje z 2 bardzo nietypowymi minaretami z 2 balkonami połączonymi ażurową pergolą , potem wchodzimy za 3TL/os do muzeum Mevlana poświęconego twórcy sufizmu – ruchu religijnego kojarzonego z tańczącymi derwiszami. Jest tu jego mauzoleum pod zielonkawa bardzo charakterystyczną kopułą , którą można zobaczyć prawie na każdym folderze reklamującym Turcję. Idąc w stronę Mevlana kultur markezi natrafiliśmy na turistinfo , gdzie dostaliśmy darmową mapę miasta oraz dowiedzieliśmy się o bardzo ciekawym autobusie widokowym , cos na kształt hopon-hopoff , tylko bez możliwości wysiadania 1,5 h objazdówka z wjazdem na górę z której widać piękną panoramę miasta. Bilet 3 TL / kupuje się w specjalnym kiosku przy przystanku kartę miejską za 1TL do zwrotu przy jej oddaniu i nabija bilet /. Po objazdówce dotarliśmy do tego centrum derwiszy , ale derwisz nie tańczy całą noc – tańczy tylko w soboty , za darmo , sala mieści 3 tys. osób. Dziś wtorek , więc wracamy przez uliczki bazarowe i muzeum Surcah obok kościoła św. Pawła do naszego hotelu.
Po krótkiej drzemce idziemy w teren , czyli tramwajem jedynym w mieście łączącym centrum , czyli wielki plac Alladyna z dworcem autobusowym i uniwersytetem dostajemy się do dworca autobusowego położonego jakieś 10 km/ 30 min jazdy od centrum. Bilet kasuje się przy wejściu pierwszymi drzwiami , przystanek ogrodzony jak metro z otwieranymi drzwiami przez dziada go obsługującego. Bilet 1,5 TL nabiajany na znaną kartę. Akurat zapadł zmierzch , więc wierni jedzą , czyli buda zamknieta i jedziemy za darmo.
Na dworcu kupujemy bilet na 11:00 do Antalyi – jedzie ok. 6 h bo po ponad 300 km – cena 45 TL. Autobusów dziennie myślę , ze jest z 8. Konya bardzo nam się spodobała , pełno tu ludzi na ulicach najwięcej przed bankomatami – dosłownie kolejki np. stoi 6 bankomatów obok siebie i w każdym ktoś pobiera kasę.