2 sierpnia – piątek
Zbieraliśmy się bardzo powoli i hotel opuściliśmy dopiero o 13. Zwiedzilismy nieliczne zabytki Erzurum takie jak medresa o dwóch minaretach – akurat w remoncie , 3 fajne domki z dziwnymi dachami , jakiś meczet oraz cytadelę z ciekawą sahatkulą czyli wieżą zegarową. Trafiliśmy na superstylową restaurację turecką ale z uwagi na ramadan można było spożyć tylko coca-colę , nawet kawy lub herbaty nie chcieli zrobić. Pola gwiazda restorana. Każdemu robi fotę.
Kupiliśmy bilet na samolot na 10 sierpnia do Friedrichshafen nad jeziorem Bodeńskim za 250 zł/os , ale jakoś tak magicznie wyszło i nie wiem czy mamy ten bilet , bo zamiast karty kredytowej użyłem bankomatowej i zamiast polskiej litery „i” użyłem tureckiej , bo zakupy robiłem w kafei internetowej a tam komputery mają tureckie klawiatury. Ciekawym co z tego wyjdzie , bo bilet niby mam i kasa na koncie też się zablokowała. Linie lotnicze jakieś -magiczne Involatus pierwszy raz o takich słyszę.
Do dworca autobusowego mamy serwis o 18 objeżdżamy pół miasta zgarniając pozostałych pasażerów. Dworzec jest z 10 km od miasta. Odjazd o 19 wypasiony mercedes z klimą i TV w fotelach. Ludzi max 15 osób. Bilet 70 TL. Pierwszy postój po 40 min jazdy na 30 min , bo akurat zachód słońca i pasażerowie mogą się najeść. Potem postoje też są tak co 2 godziny. Musimy podebrać z plecaków śpiwory , bo chłodnawo. Fotele wygodne do siedzenia , niewygodne do spania. Anię podrywa obsługa autobusu = taki kolo z 50 lat gadający po rusku i trochę po polsku. O 7 jesteśmy w Ankarze