31 lipca – środa
Padło jednak na Erzurum – miasto uniwersjady 2 lata temu. Wyjazd o 11:00 , przyjazd o 17:00 – sześć godzin jazdy przez góry łącznie jakies 280 km. Bilet 30 TL/os. Wjeżdża się z 0 na 2640 m npm. Widoki najpierw ciekawe , bo pola herbaciane , potem coraz bardziej nużące i surowe stepopustynie Anatolii. Erzurum leży na płaskowyżu jakieś 1900 m npm i jest najwyżej położonym , najzimniejszym / rekord -37 / i prawie 400 tysięcznym miastem , głownym ośrodkiem wschodniej Turcji. Piwa tu nie uświadczysz , za to sporo tu zakwefowanych pań i zawodników z ciekawych czapkach na głowie. To chyba również spory lokalny ośrodek kultu Allaha , bo meczet to za meczetem. Bus wywozi nas na Otogar , gdzieś na obrzeżach , nie wiemy jak dymić , nie mamy mapy , netu , nikt wokół nie mówi w języku innym jak turecki. Bierzemy taxi i za 6 TL podjeżdżamy do centrum. Licznik zaczyna się na 1,50 TL , potem bije tak z 1TL/km. Tu znajdujemy BurgerKinga oraz hotel Emer na jego tyłach po 60TL w którym będziemy spali 2 noce. Standard podstawowy – 3 łóżka , ciepła woda , prysznic , TVsat i Wi-Fi. Wyróżnikiem jest kaloryfer i gruba pościel. Wcześniej grzejników nie było , a pościel była symboliczna.
Krótka wizyta po mieście , wiemy już o co wczoraj chodziło z tą wyżerą – jest ramadan do 7 sierpnia i miasto na zachód słońca postawiło wyżerę. Tu na zachód słońca załapujemy się na wyżerę na ulicy u sprzedawcy owoców i kioskarza. Dają m.in. pyszną rybę zawijaną w jakiś liść. Krążymy jeszcze trochę wokół głównego placu z meczetem KamelPaszy i idziemy spać , bo coś robi się zimno.
1 sierpnia – czwartek.
W nocy było +5. Po porannym śniadaniu na które składały się głownie jajka , bo kupić tu coś normalnego to trudno udaliśmy się w góry. Na rondzie z pomnikiem Ataturka wsiedliśmy w busa G5 , który zawiózł nas za 3,5 TL jakieś 4 km za miasto do Palandoken. To największy w Turcji skiresort składający się z dwuodcinkowej gondolki gavaranty , kilku dwu i czterosiadaczek oraz kilku orczyków. Start na 3180 m npm , meta na 2100 m npm , więc pojeździć trochę można. Tras jest z 10 , w tym 2 czarne , naprawdę ostre. Gondolka działa na dolnym odcinku – za 5 TL/os można wjechać na 2500 m npm i zjechać. Anię boli noga i w ogóle dziś jakaś taka obolała jest , więc z Polą zostają , a ja idę dalej – udaje mi się dojść do górnej stacji gondolki na 2920 m npm , skąd rozciągają się rozległe widoki. Do szczytu zostaje jeszcze z pół godziny drogi , ale muszę wracać , bo gondola działa tylko do 16. Oprócz nas gondola raczej za wielu turystów nie obsłużyła. Pustki , bo górach nikt tu nie chodzi. Zima podobno stoki się zapełniają. Obok są 3 luksusowe hotele – nocleg w nich po 200 euro/os.
Wracamy stopem. Jemy big zestawy w BurgerKingu i leżakujemy od 17 do 19 w hotelu.
Jutro Ankara.
Za wiele ciekawych miejsc w Turcji , to ja nie opiszę , bo Turcję zjechałem 15 lat temu , gdy poznawałem Anię. Byliśmy wtedy w grupie ok. 10 osób i nasza trasa z grubsza prezentowała się tak: Stambuł , Efez , Kusadasi , Didim , Bodrum , Pammukalle , Antalia , Olimpus , Kapadocja , Kayseri , Jezioro Van. Może teraz w ramach sentymentalizmu coś z tej listy odwiedzimy , by zobaczyć co się zmieniło w nas i Turcji po 15 latach….