01.07 poniedziałek
Wzięliśmy taxi i pojechaliśmy na dworzec kolejowy , gdzie jest przystanek autobusów do Goris , po drodze się zatrzymując w centrum handlowym Tashir przy ulicy Tigran , gdzie podobno miał być gaz do kuchenki. Centrum było, gazu nie.. Kurs 2000 dram. Na dworcu okazało się , że z marszrutką cieniutko , trafił się taryfiarz , co zgodził się nas zabrać za 15.000 dram swoim Oplem Vectrą. Po pięciu godzinach przyjemnej jazdy dotarliśmy do Goris wspinając się po drodze na ponad 2350 m npm. Jakoś tak nie chciało nam się podjechać ani do Chor Wirap – pięknego pomarańczowego monastyru leżącego 4 km od drogi , którą jechaliśmy , ani do monastyru Norawank leżącego 10 km od drogi , ani do Zorac Karer – kamiennych kręgów z ok. 3000 r . pne. Czemu – nie wiem.
W Goris kierowca podrzucił nas do hostelu Goris leżącego obok postsowieckiego hotelu Goris. Hostel ma 3 pokoje – akurat wszystkie były wolne. Nocleg 7000 dram/os ze śniadaniem ; 5000 dram/os bez śniadania. Hostel prowadzi bardzo miły pan – artysta mający swoją pracownię w piwnicy , którą można zwiedzać – Pan pokazuje swoje obrazy , szkice itp. rzeczy. Ani bardzo się podobała różnorodność jego stylu. Na mieście nic poza placem zabaw nie ma. Trafiła się jakaś knajpa. Obok miasta są fajne formacje skalnych grzybów i monaster Tatew , który obraliśmy na cel następnego dnia. W międzyczasie drugi pokój w hostelu zajęły Ania i Agnieszka , dwie miłe dziewczyny z Warszawy , z którymi spędziliśmy kolejne 3 dni. Kierowca został dogadany najpierw na 55000 dram , a potem gdy dołączyły się dziewczyny za 70.000 dram na dwudniowy wypad do Karabachu , a potem nad Sewan. Imprezowalismy do późnej nocy. Dziewczyny po drodze nabyły wino z lokalnej winiarni z moreli , granatów i innych owoców…