Nikozja - Pedoulas 02.01.2013
O 12:30, za 1 euro zawiózł nas podmiejski niebieski bus do Pedoulas w górach Troodos. Jedzie się 2h, bo to około 80 km i prawie 1 km w górę. Tu mieliśmy zarezerwowany hotel crystis za 31 euro/noc. Przy meldowaniu się przyuważyłem, że oprócz naszego wydruku z booking.com jest jeszcze drugi z Polski, też na dziś - 3 osoby. Ciekawe, kto to będzie.
Sprawa się wyjaśnia już wkrótce - to 3 fajne dziewczyny z Ursynowa, co przyjechały do Cypru na tygodniowe wczasy: hotelują normalnie w Larnace i robią sobie takie wypady po okolicy. Teraz rzuciło je w wypożyczonym aucie w góry i dobry los sprawił, że się spotkaliśmy w tym samym hotelu. Pewnie, dlatego że ten hotel jest najtańszy…
A odnośnie auta to wypożyczenie jego jest dość tanie: od 18 euro za dobę za takie maleństwo. Paliwo jest tu też dość tanie: tak euro – diesel; 1,30 euro – super 97. Autostrady łączą największe miasta i są darmowe. Tylko ta kierownica po drugiej stronie…
Umawiamy się z dziewczynami na imprezę na 20:00. Idziemy zwiedzać wieś. Oczywiście wymarła – śniegu nie ma, więc nie sezon. Ale generalnie sporawa. Jest tu poczta, bankomat, kilka hoteli i sklepów. Sklep dobrze zaopatrzony w lokalne trunki: winko commandoria i cos na kształt wódki – czyli Zivania. Bardzo podstępna.
We wsi jest jeden z kościołów bizantyjskich z piętnastego wieku wpisany jest na listę Unesco. Łącznie podobnych obiektów – kamiennych z dwuspadowym dachem krytym dachówką jest tu po wsiach z dziesięć. Oprócz kościoła starego, jest też nowy wyglądający jak bazylika. Nad wsią góruje potężny krzyż. Poszedłem na rympał pod górę do niego, no było to konkretne podejście: ze 200 m w górę po wielkiej stromiźnie. Na szczycie oprócz krzyża jest jeszcze malutki kościołek – otwarty, można obejrzeć oraz jakaś pamiątka z czasów wojen bałkańskich. Jak wróciłem było już ciemno.
Impreza trwała do późnej nocy – taki spóźniony sylwester.
Pedoulas – Troodos – Pedoulas 03.01.2013
Mieliśmy wstać o 8, ale oczywiście wstaliśmy o 11. Zanim się zebraliśmy w góry zrobiła się 12. Wpadliśmy na pomysł by Pole zamiast w manduce, której zapomnieliśmy nosić w plecaku. Pola bardzo się z tego pomysłu ucieszyła. Mieliśmy do przejścia około 11 km i około 1000 m w górę. Daleko nie zaszliśmy – udało się złapać stopa, co podrzucił nas prawie pod sam szczyt. Od parkingu przy dolnej stacji wyciągu na szczyt prowadzi asfaltowka. Wyciągów jest 4, w tym nawet jedno krzesło – górna stacja na poziomie zbliżonym do Kasprowego – na razie śniegu zbyt mało na narty, ale na sanki w sam raz. Najwyższy szczyt Cypru – Chionistra ma 1951 m n.p.m. i jest zajęty przez bazę wojskową.
Podszedłem jednak prawie pod sam szczyt, do topu brakło może ze 2 metry, więc myślę, że mogę uznać, że go zdobyliśmy. To mój ósmy najwyższy szczyt w państwie, Ani siódmy, a Poli trzeci. Co ciekawsze trzeci na trzecim kontynencie: wcześniej Węgry i Australia.
Widoki żadne, bo military zona; fot też tak robić za bardzo nie można no i jest mgła. Szczyt porośnięty drzewami i pokryty śniegiem, więc wypożyczamy sanki i za 5 euro mamy zabawę na całego. Śnieg mokry stok stromy, więc o wypadek łatwo. Za którymś ze zjazdów tak też się stało: wywaliliśmy się – wszystko mokre. Suszymy się w schronisku. Nasi stopowicze przeszli swój 7 km walk i są gotowi do jazdy dalej – korzystamy i jedziemy do Troodos. Tu jednak nic nie ma, poza wyjściem na szlaki, punktami sprzedaży pamiątek i super naleśnikami z czekoladą.
Można stad jechać busem do Limassol; niestety nie można do Pedoulas. 13 km z buta – Pola z powrotem ląduje w plecaku. Idziemy i machamy – mijają nas ze 4 pojazdy. Piąty się zatrzymuje i podwozi wprost do hotelu.
Tu padamy, potem super wielki obiad w knajpie obok i na dziś dość wrażeń. Jutro gdzieś w dół. Limassol, może Pafos.