Famagusta - Nikozja 31.12.2012
O 11 opuściliśmy hotel i powolnym krokiem jeszcze raz przemierzając ruiny miasta skierowaliśmy się na dworzec busów znajdujący się obok jednej z bram. Bus miał być za poł godziny – bilet 7 TL. Do Lefkosji dojechał w godzinkę, po drodze przechodząc 2 lotne kontrole biletów. Przez turecką część miasta pedałowaliśmy ze 2 godziny zahaczając o takie obiekty jak:
• Rama Kyreńska z 1562r, czyli wenecka
• Wielki hammam, czyli łaźnia
• Wielki han, czyli zajazd
• Wielki bedestan, czyli zadaszony bazar
• Wielki Selimiye camii, czyli meczet Selima oczywiście powstały wskutek przeróbki katedry Hagia Sophia. Przeróbka objęła dobudowę 2 minaretów po 50 metrów wysokości każdy i wyniszczenie wszystkiego, co było wewnątrz.
• Oraz kilkadziesiąt innych pomniejszych obiektów.
Zostało nam trochę lirów do wydania, wiec poszły one na Poli ciuchy, jakieś badziewia i … nożyczki, bo Ania uznała że nożyczki Singera to najlepszy prezent z Cypru…
Przy okazji cos o lokalnej walucie, czyli tureckim lirze. Banknoty nowe po denominacji w 2009 różniące się conieco wielkością. Na każdym z banknotów na awersie jest Ataturk, a na rewersie jakiś sławny inny Turek:
• 50 czerwone Fatima Aliye
• 20 zielone Mimar Kemalledin
• 10 czerwone camet Arf
• 5 nijakie Aydin Sayili
• Jest jeszcze, 100 ale ich w rękach nie mieliśmy.
• Monety małe i sensowne w wadze to 1 lira, 50, 25 i 5 kurus.
Przejście przez granice banalne: Turek sprawdza paszporty w komputerze, wbija stempel w karteczkę i ja oddaje, natomiast Grek patrzy tylko ze paszport unijny, wiec o nic nie pyta i nic nie sprawdza.
Kontrast po obu stronach granicy widoczny jest np. w liczbie papierów i śmieci na ulicach. W części tureckiej na ulicach śmieci po kolana - w części greckiej po kostki… Mikołaj grający na saksofonie i rozdający dzieciom foki tego nie zmieni a nawet piwo Keo o magicznej pojemności -=620 ml.
Ze znalezieniem taniego noclegu w Nikozji jest problem, bo takowych tu nie ma. Nam trafił się Hotel Delphi z cena 50 euro za dobę. Ma zaletę jest tuż obok dworca autobusowego w centrum miasta – tuż przy murze. Jest w nim ciepło i przyzwoicie, ale cena i tak ze 2 razy wyższa niż odpowiadająca jej jakość. cóż robić – trza brać to, co jest.
Od 18 do 20 śpimy. Na miasto wychodzimy o 21 szukając jakiejś imprezy sylwestrowej , nastroju świątecznego, czy czegoś takiego. Zaczynamy od pycha obiadu w knajpie nieopodal, ale co to o 22 lokal zamykają i wyrzucają ostatnich gości, czyli nas….
Miasto wymarłe - po 23 pusto. Nic się nie dzieje: kilku zdezorientowanych turystów, tak jak my, pyta się gdzie tu jakaś impreza. Nic z tego. Fajerwerków, koncertów, sztucznych ogni, szampana, balonów itp. gadżetów – brak. Wszystko pozamykane - poza McDonaldem czynnym wyjątkowo do 4 rano. McDonald to tutejsze centrum życia kulturalnego.
Zupełnym przypadkiem w sklepie rumuńskim trafiam na belgijski szampan, który wraz z orzeszkami i kilkoma piwami musi starczyć na sylwestrowa imprezę.
O północy szampana otwieramy tylko my… Wkoło pustki: nic nie słychać, nic nie widać, ot jak to w europejskiej stolicy w noc sylwestrowa – noc, jak co noc… Puszczamy z laptopa muzykę: Pola trochę tańczy i śpiewa. Doczekujemy jeszcze do północy w Polsce i idziemy spać.
Nikozja 01.01.2013
Rano zbieramy się powoli, przedłużamy nocleg na kolejna dobę i idziemy zwiedzać część południową miasta. Zaczynamy od dworca. Udaje się ustalić że jutro o 2.30 jest bus w góry Troodos – skorzystamy. Bus nie odjeżdża z dworca, tylko z jakiegoś tajnego nieoznakowanego przystanku koło banku, z 500 metrów dalej. Może go jutro znajdziemy. Część miasta za murami nie ma w sobie nic – pustki kompletne: trochę wysokich domów, trochę luksusowych sklepów, ale dziś i tak wszystko zamknięte.
Wracamy do starówki, czyli części wewnątrz murów weneckich. Mur otacza centrum wokół i sprawiedliwie dzieli miasto na połowę. Z 11 bastionów: 5 jest po części greckiej, 5 po części tureckiej, a jedenasty zajmują siły ONZ. W jednym z bastionów jest pomnik wolności, w innym meczet, w innym ratusz, muzeum lub dworzec autobusowy. Na starówce poza głównym deptakiem Ledros gdzie jest McDonald i są ludzie – nie ma ni tylko pustki i wyludnienia: opuszczone chaty, jakieś beczki po oleju czy ropie, zasieki, mury i wszechobecny syf. Ciekawy jest tylko pałac arcybiskupi, czyli dawna siedziba prezydenta, bo Makarios III był przecież i prezydentem i arcybiskupem. Kilka meczetów np. Omeriye jedyny w części południowej czynny meczet powstały w wyniku przeróbki kościoła. Katedra Agios Ioannis jest nieczynna ; nieczynny jest również kościół Feneromeni. Jedyny czynny to katolicki sw. Krzyża znajdujący się w strefie buforowej; po jednej stronie beczki, po drugiej zasieki, na przeciw wypalony dom. Miasto robi przygnebiające wrażenie – nie do uwierzenia, że taki stan trwa już prawie 40 lat… Na moje oko tak już pozostanie… miasto ani się nie zjednoczy ani nie odbuduje.. Tak będzie trwać i dogorywać…
Idziemy poza mury, oglądamy Pałac Ledras siedzibę ONZ, ambasadę greka tuż przy strefie buforowej. Flagi Unii, Cypru i Grecji po jednej stronie, flagi Turcji i Cypru Północnego po drugiej, flaga ONZ pośrodku.. Serce Cypru murem podzielone… cudu berlińskiego tu nie będzie – Zielona Linia pozostanie – 21.12.2013 minie 50 lat jak jest..
Park miejski z pawiami trzymanymi w klatce… Tu widać wszystko musi być za krata… Jedni walczą o to czy jest bóg czy go nie ma – inni o to, który bóg jest większy, lepszy, potężniejszy, bardziej boski – mój czy twój. Najlepiej nie walczyć w ogóle.. i w ręku zamiast karabinu trzymać piwko no, ale skoro w niektórych miejscach łatwiej o broń niż o wodę….
Jutro jedziemy w góry.