Kyrenia 29.12.2012
Kyrenia jest piękna. Jej piękno emanuje głównie w starym porcie i jego okolicach. A że port nie jest duży, to i piękno niewielkie… Z godzinę zwiedzamy zamek: wjazd 12 TL – warto. Zamek powstawał z tysiąc lat: Rzymianie, Bizantyjczycy, Lusignanie i Wenecjanie. A potem Turcy i Brytyjczycy. Zamek nigdy nie został zdobyty – władców zmieniał w drodze układów. Pełno tu lochów, zakamarków, jakiś głębokich studni, dziedzińców, baszt, wieży itp. elementów. Można zobaczyć jak łamano kołem, można zobaczyć jak żyło się w neolicie, można zobaczyć wydobyty wrak łodzi greckiej z 300 r pne pełnej amfor z winkami.
Zamek jest rzeczywiście sporawy. Wokół zamku rozpościera się stary port. Z zamku widać potęgę gór kyreńskich, a że pogoda dziś pochmurna to i góry wyniosłe, w tych czarnych chmurwach. W mieście jest jeszcze jakiś meczet i to dość blisko naszego hotelu, bo słychać muezzina jak z rana nawołuje. Ruiny kościoła, tuż obok hotelu, jakaś fontanna, okrągła wieża, 4 ulice na krzyż i koniec miasta. A ma podobno aż 60 tys. ludzi – głownie biedoty nagonionej tu z Anatolii.
Chodząc po mieście widać kontrast: im biedniejsze i gorzej rządzone państwo, tym więcej kasyn, sklepów z drogimi alkoholami i wypasionych fur. Różnica miedzy dwoma częściami Cypru jest tu bardzo widoczna. Tu syf jak w Kurdystanie. Tam syf jak na Peloponezie. Starczyło kasy i sil na zdobycie brak kasy na utrzymanie przy życiu. Produkty głównie tureckie, ewentualnie polskie np. ser żółty, czekolada, a nawet udało nam się tu trafić na mleko z Belgii i drinka z Nowej Zelandii.
Poszliśmy z buta przez jakieś squoty do nowego portu, skąd miał odpływać codziennie katamaran do Tasucu w Turcji. Chcieliśmy nim płynąc: bilet miał kosztować 28 TL w jedna lub 50 TL w obie, niestety katamaran się popsuł i nie dymi a to pech… Jest tylko prom, ale odpływa dopiero w środę. O to klęska – Turcji nie zobaczymy, a tak chcieliśmy, w końcu w tym kraju się poznaliśmy…
Nic to; pojedziemy do Famagusty. Wieczorem pijemy lokalne whisky A&G z Ukraińcem z Dniepropietrowska i Rosjaninem z Moskwy. Jeżeli Ukrainiec i Rosjanin pija whisky to rozmowa się nie klei… Zresztą oni i tak mogą być tylko w części tureckiej bo do greckiej potrzebują wizy… Lepiej jednak smakuje winko w naszym pokoju..
Kyrenia – Famagusta 30.12.2012
Tym razem Pola spała do 10, a my z nią. Ledwo zdążyliśmy się zebrać na 12:30. Poszliśmy pod fontannę i daliśmy się nagonić na dolmusa do Gazimaguza, czyli Famagusty. Dolmus to wypasiona taksówka, co odjechała o 13:00, jak zebrała komplet 8 pasażerów, od każdego ściągając po 10 TL – jechało się ok. 70 min te ok. 70 km. Najpierw przez góry potem dwupasmówka po płaskim, na którym wreszcie cos rośnie - jakieś pola rolnicze jednak tu są. Dziś znowu jest piękne słonce i ok. 20 stopni.
W mieście największy problem, to sforsowanie murów z czasów weneckich – starówka jest nimi otoczona po dziś dzień – mury maja z 4 km obwodu, a bram tylko 5. Wysokość murów 15 metrów; grubość 8 metrów. Zdobycie miasta Turkowi w 1571r. zajęło 11 miesięcy – 100 tys. Turasow atakowało 6 tys. obrońców. Jak miasto zdobyli, to wszystkich zabili, a nad dowódca znęcali się 10 dni ucinając mu uszy i nos, potem żywcem odzierając ze skory i ćwiartując na 5 części. W skore złożono włosie i siano taka kukle wsadzono na osła i przewieziono wokół miasta. Miasto zmieniono w ruinę, w której do dziś się znajduje. Wielka katedra sw. Mikołaja wzorowana na katedrze w Reims została zmieniona w meczet Lala Mustafa. Podobny los spotkał też inne kościoły. Albo je zburzono w czasie oblężenia albo przerobiono na meczety.
Tak czy siak dziś wewnątrz okazałych murów wyzierają pustki i ruiny… całość tworzy przygnebiające wrażenie, wzmacniane stadem posterunków wojska wokół.
Udało mi się znaleźć hotel gdzieś koło portu również w stanie ruiny. Oprócz lóżek nic w naszym pokoju nie ma tzn. hotel ma tylko potencjał. Nocleg 60 TL. Krótki spacer po ruinach, szacunek dla tych, co odbudowali nasza warszawska starówkę i spać. Jutro Nikozja.