Keflavik 15.08.2012
Po upojnej nocy wstaliśmy o pierwszej…. Zbieraliśmy się cały dzień. O 3 po południu pojawił się freeszelf wiec na pierwsze dni w Alpach mamy co jeść. Postanowiliśmy spać tu jeszcze jedna noc i pojechać rano campingowym busem o 5:15 na lotnisko po 500 ISK/os. O 5 dostawka freeszelfa m.in. prawie litr zubrowki…. O 6 wyszliśmy na stopa i bez problemu po 30 minutach z jedna przesiadka dojechaliśmy do bluelagoon. Wjazd 35 euro lub 5250 koron lub przez pamiątki za darmo. I którzy płacili maja na rękach niebieskie opaski z chipem do otwarcia szatni.. to ich odróżnia od nas…Woda ciepła tak z 38 stopni ale generalnie rozczarowuje za kasę to na pewno się nie opłaca za darmo może być ale po godzinie robi się nudne wiec z powrotem w stopa i tym razem bez przesiadki w 20 minut pod sam camping. Trafił się Mongoł mówiący po polsku bo pracuje w Grindavik z Polakami… Kolejne wyczyszczenie freeszelfa przepakowka i spać. Jutro Stuttgart i na południe Niemiec.
Spać nie było jednak dane. Pojawili się Polacy znani z wczoraj plus jeszcze dwójka nowych o weszli na ten największy szczyt Islandii – rozmowy trwały do 3 – żubrówka ich nie przeżyła…. Spać już się nie opłacało…