Myvatn – Akureyri 11.08.2012
To pewnie ten śpiwór to sprawił , ale spaliśmy tak smacznie jak nigdy wcześniej. Wstaliśmy grubo po 10. Wciąż wiało , pakowaliśmy się powoli i ledwo zdążyliśmy na 15.15 na busa. Droga nudnawa , w połowie postój na oglądanie wodospadu Godafoss , czyli bogów. Nawet ciekawy i duży , podobno ktoś go przepłynął kajakiem. Potem wzdłuż fiordu – najdłuższego w Islandii i już Akureyri – miasto około 16 tys. ludzi czwarte co do wielkości w kraju , największe po okręgu stołecznym. Chcieliśmy spać pod dachem , ale nic z tego wszystko porezerwowane , są hostele po 12.000 ISK , kwatery tak po ok. 13.000 – 15.000 ISK , ale wszystko full. Wolne miejsca są tylko w wypasionych hotelach po 25.000 ISK. Ja z takich hoteli korzystam tylko wtedy , gdy potrzebny mi darmowy net… więc znowu camping. Jest w sumie niedaleko od centrum , koło basenu , obok supermarketu , bardzo przyzwoity , kosztuje 1000 ISK/os i można korzystać z kontaktów do podładowania telefonu , jest dość przyjemna kuchnia , plac zabaw , a prysznic za 100 ISK w basenach obok.
Miasto wygląda na ładniejsze niż Reykjavik – jutro je dokładnie zwiedzimy. Dziś odkryliśmy w sklepie bardzo dobre sałatki po 1500 ISK za kg , można kupić ile się chce , podgrzać na miejscu w mikrofali i zjeść przy ladzie , np. bardzo dobry makaron z mięsem…