Tiszafured – Eger
Spanie na poddaszu ma jedną wadę – straszliwy upał w nocy i w dzień. O 11 się zebraliśmy i poszliśmy nad sztuczne jeziorka – stawy utworzone wokół rzeki Cisy. Ponieważ zegarek pokazał 34 stopnie , więc nic nam się nie chciało i do 15 leżeliśmy w cieniu od czasu do czasu schładzając się zewnętrznie Ania i Pola lub wewnętrznie – genek. Ludzi od groma , jeden leży na drugim , widać brak morza daje się Węgrom we znaki. Można tu wypożyczyć kajaka , łódkę , tratwę z silnikiem , itp. Generalnie całość coś na kształt Zalesia pod Warszawą tylko ludzi duuużo więcej.
O 16.15 był pociąg do Egeru przez Fuzesabony bilet 915 ft/os bo to 47 km – jedzie się godzinę z haczkiem , ten haczek to na stanie w Fuzesabony. Na początku droga bardzo ciekawa wzdłuż rozlewisk Cisy – potem nudy. W Eger znaleźliśmy hotel w budynku dworca o nazwie Lokomotiv – nocleg 3800 ft/os. Generalnie na Węgrzech noclegi są za os nie za pokój. Obok dworca jest pełno kwater , ale albo było pełne , albo kosztowały podobnie – podstawa na kwaterze to 3000 ft/os + 1500 ft dziecko , ale nie zawsze. Tu jedni biorą inni nie. Ciekawostka – miejscowi mówią tu po polsku i jest tu sporo napisów po polsku , ba nawet menu w knajpach jest po polsku , a i Polaków tu więcej niż Niemców , szczególnie dużo jest rejestracji krakowskich.
Po rozlokowaniu się w hotelu spacer po mieście – bardzo ładne , opis i foty jutro , bo zostajemy tu na 2 noce. Dziś zaliczyliśmy bogracza i eger beger , więc początek zwiedzania zaliczony. Jutro zamek , termy , piwnice z winami , starówka itp.
Spanie na dworcu ma jedną wadę – słychać megafony….