VamaVache – Oradea
Jeszcze przed snem obleciałem miejsca związane z tym festiwalem. I tak: w jednej z knajp można było obejrzeć od 22.00 do 6.00 horrory puszczone z komputera poprzez rzutnik na ekran. Repertuar od Draculi po Noc żywych trupów. Widzów ok. 100. Wjazd 6 lei , piwo 3,5 lei. W dwóch innych knajpach były koncerty: w jednej zespoły rockowe , w drugiej karaoke – ale na rockową nutę. Tu wjazd za free. Piwo za 4 lei. W innej był teatr: scena na piachu , aktorzy , kostiumy i muza z kompa , dekoracji raczej brak. Dziś przedstawiali wiązankę sztuk Szekspira. Wjazd 6 lei , piwo 3,5 lei. Widzów ok. 100. Czas trwania od 21 do 24. W kolejnej knajpie – wystawa fotografii. Dziś można było obejrzeć twarze Rumunii. Baby , dziady , rolniki , cygany , inteligenty , sportowcy itp. Wjazd na free , piwa brak , widzów – ja i autor zdjęć. Jeszcze fajna instalacja. Na plaży – papierem toaletowym obrysowana mapa Rumunii , wraz z podziałem administracyjnym na województwa , a w każdym województwie wypełnienie powierzchni niedopałkami papierosów pomalowanymi w barwy narodowe. Całość podświetlona + jakieś teksty o szkodliwości palenia. Robi wrażenie , ale tylko na mnie , poza mną nikt tego nie oglądał – nie ma tu piwa…. No i knajpa tuż obok naszego noclegu , a w niej ciężki metal , puszczany na cały regulator , wśród słuchaczy rockersi na wielkich motocyklach oraz pewnie widzowie horrorów bo kino knajpa obok. Muza leciała do 5 rano. I to moja ulubiona z czasów przedmaturalnych: Venom , Slayer , Death , Sepultura , Sodom , Kreator , Exumer itp. Ech to były czasy….
Ogólnie rzecz biorąc pomysł rewelacyjny – knajpy na plaży też , poza tym powstały tu festiwalowe pola namiotowe , na plaży rozbite namioty , obok zaparkowane samochody , palące się ogniska , śpiewy ludzi przy gitarach , ulica łącząca główną drogę z plażą pełna młodych ludzi pijących piwo , wino lub wódkę , grających , śpiewających , robiących luz i spontan. Jedyna policja – to policja graniczna zaopatrzona w jeden samochód , nie wnikająca w szczegóły.
Rano wstać było ciężko – na przystanek dotarliśmy na 13.00. Busem na 4 lei do Mangalii. Tu przesiadka w kolejnego busa za 9,5 lei do Constanta. Na stację i patrzeć w pociągi. Ech kiepsko. Pociąg do SatuMare właśnie odjechał. Do Oradea są 2 pociągi: o 16 i o 22. Wybieramy ten o 22. Ma jechać prawie 18 godzin!!!. A jest to pociąg typu rapid – czyli odpowiednik naszego expressu , odległość to 870 km , średnia wychodzi jakieś 48 km/h , co jak na ekspres jest całkiem niezłym wynikiem , biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu w Rumunii , małą elektryfikację , stare szyny itp. Cena tylko jakaś taka dziwna 141 lei , czyli sporo drożej niż w Polsce. Co ciekawsze ten pociąg o 16 jest typu Accelerat – czyli pośpieszny i jedzie 16,5h , czyli półtorej godziny krócej oraz kosztuje 102 leje , czyli 39 lei mniej. Natomiast ten do SatuMare jedzie 21 godzin…. Bo jest rapid.
Zostawiamy plecaki na przechowalni , wykłócając się że Ani plecak jest mały i należy się za niego 5 lei , a nie 8 jak za duży.
Idziemy zwiedzać miasto – początek to aferka , o to że Pola chciała siedzieć na ladzie przy przechowalni bagażu. Potem ulicą Ferdynanda w stronę starówki na cyplu. Tu najpierw na placu Owidiusza oglądanie jego pomnika / autor ars amandi tu umarł na wygnaniu ok. 2000 lat temu / , kilku zabytkowych kamieniczek , pozostałości po rzymskim placu i gmach muzeum archeologicznego , potem na Wielki Meczet. Wjazd 4 leje obejmuje zwiedzanie wnętrza oraz wspinaczkę po 140 stopniach na minaret. Z minaretu widok na starówkę i morze. Potem do końca cypla obejrzeć latarnię genueńską stojącą obok reprezentacyjnego budynku kasyna tuż obok portu i pomnika Saligny , czyli jego twórcy.
Potem jeszcze widok na 3 kościoły: katolicki , prawosławny i ormiański i do knajpy Pelikan na wyżerę. Rzadko kiedy rekomenduję miejsca do jedzenia , ale Pelikana mogę. Porcje giganty , smaczne , ładnie i szybko podane , ceny przyjemne , wystrój właściwy. I tak: kupiliśmy 2 zupy: wołową i kurczakową obydwie oczywiście z kartoflami i zabielone śmietaną + po papryczce chili do każdej ; frytki , carbonarę , sałatkę grecką , kawę frappę i piwo – całość 60 lei , z czego sałatka na wynos , bo już zjeść jej nie daliśmy rady.
Jak coś chwalę to i coś zganię. Przewodnik Bezdroży po Rumunii i Mołdawii jest beznadziejny. Nic w nim nie ma ciekawego i do niczego nam się nie przydał. Kompletne bzdury te studenty tam wypisują. Wodolejstwo na maxa , zero konkretów. Jedyne co ciekawe to opisy tras górskich , widać studenty po górach chodzili , a resztę skąś tam spisali…
Po jedzeniu w Pelikanie przez park przy rynku , pomnik zwycięstwa , bubu , McDonald na deptaku Stefan cal Mare – czyli Stefan Wielki , tu Pola się bawiła z lokalsem , a ja bezskutecznie próbowałem się wbić w net. Z buta do dworca i w pociąg.
Mamy miejscówki – to duży sukces. W naszym przedziale pełno. Wagony nówki z 2009 r. produkcja węgierska z klimą i tak pół na pół przedziały i siedzenia lotnicze , klima , welur zamiast skai )) , ale bagaży nie ma gdzie położyć po sufit podwieszany i plecak na półce się nie mieści , klima jest pod oknem więc ci co tam siedzą mają nawiew wprost na łydki , okno się nie otwiera , klima nie ma regulacji temperatury , firanki wiszą na jednej żabce , w WC nie ma drzwi i nie działa spłuczka , okna mają szyby zespolone , ale się rozszczelniły i nic przez nie nie widać , drzwi otwierają się automatycznie , ale tylko do połowy , wkoło smród i syf a wagon ma tylko 2 lata……. Teraz już kapuje o co chodzi pociąg typu rapid jest rapid nie ze względu na prędkość , tylko na komfort jazdy…. W acceleratorach jest skaja , brak klimy , firanek , wody w wc , drzwi , sufitu podwieszanego itp. Natomiast w najtańszych typu persona brak rezerwacji…. Co skutkuje tym , że pasażerów wchodzi tylu ilu się zmieści , a mieści się sporo… Tak czy siak zajmujemy miejsca , próbujemy uśpić Polę , ale w pełnym przedziale nie jest to łatwe. Na szczęście jeden z pasażerów nas opuszcza , więc jest prościej. Pola śpi , my dopijamy zakupy z samolotu i do 4 nad ranem jakoś czas leci. O 4 w Sinaia wysiadają 2 panie i 4 bagaże robi się luźniej – można wyciągnąć nogi i wprowadzić do środka wózek – rozstawiamy go między siedzeniami , kładziemy tam Polę i jakoś do 8 dociągamy. O 9 w Medias wysiada reszta pasażerów z przedziału – hurra przedział nasz , można spać , ale jakoś tak się nie chce… Usypiamy dopiero o 10 i śpimy do 14. W międzyczasie mijamy wioski transylwańskie , piękne klimaty karpackie , ale jakoś sen nas morzy.