Bangkok – part 2
Poszliśmy z Anią spać o 3:00 , bo kupiłem dobry lokalny rum SangSom za 120 bat 0,3 w 7/11 i jakoś nam się zebrało na nocną gadułę po kupnie tych biletów…. Pola z nami nie piła – spała i to był błąd wychowawczy…. Rano wstała jakby nigdy nic i zaczęła nas głośno budzić … a my chcemy dalej spać…. Ledwo zdążyliśmy na śniadanie podawane do 11 – wiadome , plany trzeba zmienić , bo późno i nic się nie chce w dodatku lejwoda….
Przy okazji 7 eleven – tradycyjnie znaczy od seven a.m. do eleven p.m. – praktycznie kruglosutoczno od 2007 roku największa sieć sklepów na świecie / drugi McDonald’s / z czego 80 % jest w Chinach , Japonii , USA i Tajlandii. W 3 pierwszych krajach nie byłem , czwarty potwierdzam 7/11 jest wszędzie – ja to tłumaczę tak: szukasz zimnego piwa w dobrej cenie: albo 7 minut w prawo , albo 11 w lewo - uważaj byś dotarł między we właściwych godzinach , bo inaczej piwa nie kupisz mimo że jest.
Ciekawostka nr 1: 7/11 jest tylko w 19 krajach , a McDonalds w około 120
Ciekawostka nr 2: Pierwszego dnia otwarcia pierwszego Mc w Polsce – został ustanowiony rekord frekwencji do dziś nigdzie nie pobity: w sklepie było 45 tysięcy osób z czego 13 tysięcy coś kupiło…. Ja to pamiętam 16.06.92 – róg Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej..
My w tego lejwodę przemy na N busem nr 3 – on jest za free , wysiadamy przy pałacu Ramy V – taki fajny cały z drzewa , potem przechodzimy obok zoo , kolejnego pałacu Ramy V – tym razem klasyczny , angielski sprzed 100 lat , kopulasty – zła kolejność mając bilet do Royal można tu wejść za free – inaczej 150 bat , w drugą stronę nie działa…. , wycieczki tylko z przewodnikiem godzinę po komnatach króla , kierując się dobrem dziecka – rezygnujemy , Pola woli taplać się w kałużach… potem król Rama V na koniu , wielki plac zajęty przez partię z listy nr 10 na wiec przedwyborczy , Wat Banchamabophit z ciekawym buddą oraz kolekcją różnych wizerunków buddy – nam najbardziej do gustu przypadł pakistański asceta. Wat nazywa się też marmurowy , bo ma ściany i kolumny z włoskich marmurów. Ładne otoczenie , strumyk , mostki , dzwonnica , szkoły buddyjskie. Potem siedziba rządu – otoczona drutem kolczastym – podobno idzie w naszą stronę wielka demonstracja opozycji na koniec kampanii wyborczej… My w busa 23 i do Baiyoke Sky – czyli ulubionych przez nas wieży widokowych / to już siódma: po Auckland , Sydney , Melbourne , Singapurze , KL i Melakce / - wjazd 220 batów jedzie się najpierw na 17 piętro do lobby , potem zmienia się windę i jedzie na 77 na taras widokowy , potem na 83 do knajpy i na 84 na wolne powietrze , gdzie widać miasto przez kraty , a nie brudne szyby jak niżej. Oj co to za olbrzymie miasto , a ile ma wieżowców – ale jakiś takich max po 50 pięter jest ich ponad 500 , my górujemy wyraźnie , ale i tak 50 budynków przekracza 165 metrów , czyli te 50 pięter, układ urbanistyczny typu chaos , bez ładu bez składu , równie dobrze rzeka mogła by być 5 km od końca miasta i tak nikt by miasta po obu brzegach jej nie zbudował…. Nie wiadomo , gdzie co jest , może właśnie o to tu chodzi… fajne są płatne autostrady na estakadach ponad normalnymi drogami. Ale generalnie komunikacyjna klapa – korki giganty. Te kilka linii U-bahn czy S-bahn , to za mało… Lepsze jakartowskie metrobusy…. Przy okazji Baiyoke Sky to wg tablicy wewnątrz to dopiero 46 najwyższy budynek na świecie – jest w nim hotel 4 najwyższy na świecie ma 304 metry bez anteny i 328 z anteną pochodzi z 1997 roku , deck widokowy jest bardzo wysoko myślę , że prawie na 290 metrach , chyba wyżej nad ziemią nie byłem jeszcze…. W Pattaya budują wyższy wieżowiec ma mieć 367 metrów.
Kupuje na dole zegarek , bo nie mogę co chwila sięgać po komórkę , zegarek na dole kosztuje kilka razy mniej niż piwo na górze….
Potem do centrów handlowych na shopping. Kończy się na kupnie bułki , piwa i dań gotowych – ceny jakieś takie kosmiczne….
Następne w kolejności są ulice rozpusty , trochę daleko więc w S-Bahna i za 20 bat / cena przejazdu metrem czy kolejką nadziemną zależy od długości przejazdu / 3 stacje do E4 , w pobliżu Cowboy Soi. Pada , nie chce nam się oki wracamy idziemy obok E3 Nana – czyli Soi 4 też nam się nie chce .. oki … wracamy chcemy taxi lub tuk-tuk do Khao-san oni chcą po 300 – 400 za 5 km drogi , też nam się nie chce… oki …. Idziemy dalej … jakiś tuk-tukowiec ugaduje się na 150 oki jedziem , bo zbliża się 22.00 , a trza pranie odebrać. Tuk-tuk wreszcie typowy , książkowy.. nawet z fajną folią by deszcz nie zacinał. Po 20 minutach jazdy 5 km zrobione. Dziewczyny do hotelu , ja jeszcze na spacer do Khaosan – klimaty backpackersowe cały czas – pełno pijanych studentów z krajów o PKB wyższym niż w Polsce , może Gulliver – polecana knajpa , brak bramki i selekcji na wejściu o duży plus - wchodzę. Przy barze weteranki wojny wietnamskiej o duży minus – wychodzę… kupuję ostatnie możliwe napoje , jutro podobno prohibicja , bo pojutrze wybory… co będzie jutro jeszcze nie wiem … rano się okaże.