Phuket – Bangkok
Ledwo zdążyliśmy o 12 się spakować , na dworzec , tu kupiliśmy bilety na bus do Bangkoku na 19 za 626 bat/os VIP czyli jak się później okazało dwupoziomowy , czteromiejscowy , ale spoko niech będzie. Potem z buta na dworzec , tu Ania do kowala co to mi wczoraj popsuł zegarek by go naprawił , no to rozwalił go do reszty – teraz w nim już nic nie działa i do tego cały porysowany… a taki był fajny miałem go z 8 lat… W autobus i na plażę Kata za 30 bat/os jedzie się z godzinę po drodze ogląda wielkiego Buddę na szczycie góry. Plaża jak plaża podobna do Patong , ale nie zachwyca , a to fale za małe , a to dno nierówne , a to plaża za wąska… no i te ceny jeszcze drożej niż na Patong , jakiś kulawy jegomość co obsługuje WC i prysznice chciał po 20 bat za prysznic , no niech będzie , ale czemu x2 bo za Polę też… Tym sposobem nie dostał nic … Ania znalazła kran na drzewie na tyłach urzędu miejskiego , co służy do podlewania trawnika , a okazyjnie do mycia Ani i Poli. Obok Kata Beach jest Karon Beach – obejrzeliśmy też ładna , ale Patong jednak jest najlepszy. Pola się już zanurza pod fale i cały czas chce pływać – sił do niej już brakuje. O 16:40 ostatni bus więc zwijka , szybko na dworzec podmiejski , z buta na międzymiastowy – jeszcze odebrać bagaże i coś zjeść i o 19:00 wyjazd. Bus pełen – w tych kłębach oglądając jakiś wytwór lokalnej kinematografii o gościach co się bili z innymi przez cały film , przy tym krzyczeli , jęczeli , ginęli , ożywali , znów ginęli , znów jęczeli , znów się bili – a w busie VIP jest dolby sorround , jechaliśmy do Chuphon 6h z Polą na kolanach najpierw się wiercącą , potem śpiącą i wierzgającą. W Chumphon – cud wysiedli ci co za nami siedzieli czy garbaty jegomość i jakaś pani. O to właśnie chodziło , tym sposobem mamy 4 miejsca i śpimy w najlepsze do 7 rano , na miejsce docieramy przed 9:00. Wiadome jak pisze , w przwodniku że bus będzie jechał 10 – 14 h , a na dworcu mówią , że 9 h , to raczej trzeba liczyć 15h i cieszyć się jak będzie się wcześniej. Oj to nie Malezja – średnia 80-90 km/h , ale nie i Indonezja średnia 35-40 km/h , to coś na kształt Polski – średnia 60- 65 km/h. Z Phuket do Bangkoku jest ok. 900 km – drogą przez Surat Thani którą jechaliśmy , najkrótszą 850 km. W Bangkoku okazało się , że jesteśmy na dworcu północnym , a nie jak pisało w Let’s Go wschodnim. Spoko ważne , że darmowym autobusem miejskim nr 3 można dojechać do Khaosan Road – gdzie mamy zamiar spać , zajmuje to ok. 1,5h , bo jest do przejechania z 15 km – Bangkok jest dość zakorkowany , bo się bogaci i mieszkańcy porzucają skutery bez klimy , dachu i przedniej szyby na rzecz samochodów , coś tam władze miejscowe walczą z korkami , ale kiepsko im to idzie , chociaż ta autostrada , która jechaliśmy – wypas. Władzom najlepiej idzie stawianie ołtarzy na rzecz króla – Ramy IX , czyli pana o godności Bhumibol Adulyadej. Tu co krok jest jakaś fota tego pana , a okazji do robienia mu fot było dużo , bo królem jest od 1946 roku , czyli panuje już 65 lat – najdłużej na świecie / zaraz po nim jest Elżbieta II – od 1952 /. Król ma się źle ma 84 lata i jest obawa , że może zejść lada moment , oj nie chciałbym , by to nastąpiło w ciągu najbliższych kilkunastu dni… poza tym tu kampania wyborcza – plakat na plakacie , wybory do sejmu w niedzielę. Tak czy siak po tej nocnej eskapadzie + tłuk bus jesteśmy padnięci i dość szybko dajemy się namówić na superduży pokój ze 20m2 z samymi zaletami: bez okna , klima , łazienka , lodówka , śniadanie , Wi-Fi , winda , bez koguta , nawoływacza , ruchliwej drogi , cieknącego kranu , dyskoteki na dole itp. – za 750 bat/noc. Najtańszy nocleg jaki nam wpadł w oko – to 300 bat , ale jakoś tak nam się nie podobał….. , ale za tyle można tu spać w doublu. Dormy od 150.
Panie spać – ja na spacer. Mam już freemapę i wiem co będziemy tu robić przez najbliższych parę dni. Obchodzę najbliższą okolicę – wracam , pogoda coraz bardziej podzwrotnikowa: dużo cieplej , ale i mniej wilgotniej – w sumie lepiej.
Tu 2 ciekawostki o Bangkoku: podobno to najcieplejsza stolica świata – chociaż wg innych źródeł najcieplejsza jest stolica Sudanu 29,2 jako średnioroczna. oraz miasto o najdłuższej nazwie w języku ojczystym: Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit - co w tłumaczeniu oznacza: Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu.
Po leżakowaniu na spacer idą też Ania i Pola. Najpierw jedzenie na ulicy – o taniej tu trochę niż na południu tam średnio po 40 porcja tu po 30 batów , owoce tam po 20 tu po 15 , piwo w knajpie duże – nawet za 60 uuu na S poniżej 100 ciężko trafić. Spotykamy Polkę i miło sobie gadamy z godzinkę: to pierwsza rozmowa po polsku od Darwin , czyli półtora miesiąca… Polka jest z Ursynowa podróżuje z synkiem – 5 lat i ma na Borneo szkółkę nurkowania. Właśnie jest w drodze do Indonezji. Fajnie. Pozdrawiamy.
Potem spacer po tej pełnej towarów wszego rodzaju ulicy i okolicy. Robimy parę zakupów głównie ciuchy, chowamy się przed lejwodą i wracamy do hotelu. Jutro dalej Bangkok.