Penang – part 2
W nocy wpadł mi do głowy pomysł , by rano udać się do konsulatu i powiedzieć , że do Tajlandii jedziemy busem na kilka dni do Phuket , a potem wracamy do Malezji – żadnego biletu lotniczego nie mamy , bo kupimy sobie w Malezji , a planujemy jechać na Borneo i dalej na Filipiny , a potem to jeszcze nie wiemy. Biletu na busa też nie mamy , bo busów dziennie jest sporo , a nie wiemy kiedy będziemy jechać , bo nie wiemy ile będziemy czekać na wizę , a tym bardziej nie wiemy kiedy będziemy wracać… Tak też się stało ok. 10.40 w taxi i ok. 11.00 w konsulacie , przedtem jeszcze wymieniłem w kantorze parę dolarów , by mieć na taxi , bo pierwotny plan był , że jutro wyjazd i ringgity się skończyły. Kantor spoko widły małe 3.00 skup ; 3.05 sprzedaż. W konsulacie wypełniliśmy druczek / łatwy do wypełnienia bez trudnych pytań / , daliśmy po 2 foty / format 3,5 na 4,5 na białym tle ; ale myślę , że mogą być i 4 x 6 na niebieskim i każde inne , a jak jakaś nie podpasuje to można foty zrobić w samochodzie stojącym pod konsulatem , gość ma otwarty bagażnik , rozstawiony parasol , tło , aparat cyfrowy , drukarkę , kompa i kseruje , skanuje , wymienia kasę , full wypas / , xera paszportów / zrobione u gościa pod konsulatem / , zapłaciliśmy po 110 RM / część wymieniliśmy u gościa pod konsulatem kurs 2,80 tu uwaga w konsulacie można płacić tylko w ringgitach lub batach – 110 RM lub 1000 bat za każdy wjazd /. Nic więcej od nas nie chcieli , nie pytali o żadne bilety , szczepienia , posiadane środki finansowe , rezerwacje hoteli itp. Dali kartkę i kazali się pojawić między 15:30 a 16:00 po odbiór wiz. My z powrotem do hotelu tu trochę odpoczęliśmy , potem śniadanie , małe tournée po okolicy , abarot w taxi i znów za 15 RM do konsulatu / na licznik nie chcą jeździć mimo , że liczniki mają – kurs około 9 RM każą płacić 15 RM , pełno tu turystów i pewnie stąd ten problem można pewnie się kłócić i przebierać w taxi , ale trzeba mieć czas… można pewnie też dojechać busem i trochę podejść , ale trzeba wiedzieć jakim , skąd , w którą stronę i gdzie wysiąść , ale trzeba mieć czas…. Nasz priorytet na dziś to wiza. I wiza na nas czekała – bez najmniejszego problemu , sprawa załatwiona w 4h bez żadnego biletu ani na wjazd , ani na wyjazd…. Wiza ważna 90 dni , czyli w ciągu 90 dni od daty jej wydania musimy wjechać. A przebywać pewnie będziemy mogli max 30 dni. Ale to się okaże jutro.
Dziś zwiedzamy najpierw 2 świątynie buddyjskie: tajską Wat Chayamangkalaram z 1845 z Buddą leżącym 33 metrowym – jeden z największych leżących budd i birmańską Darmikarama z panią Buddą stojącą też wysoką. Potem na pyszne jedzonko z dala od dzielnic turystycznych , czyli 3 dania + kawa za 12 RM , a nie 20 RM jak wczoraj. Potem znów w taxi i do meczetu State – duży , ładny , nowy z ciekawą architekturą. Stamtąd GPS pokazał 4,5 km do naszego noclegu , więc powoli z buta z powrotem. Niestety GPS po drodze wypadł mi na chodnik i od tego czasu nic już więcej nie pokazał. Za to kupiliśmy baterię za 15 RM do nicniemającej Ani Nokii 3310 i udało ją się reanimować , telefon ma chyba z 10 lat – parę razy się topił , gubił , w Kosowie rok temu zyskał nową obudowę , w Malezji teraz nową baterię i dymi dalej… Gorzej z moją elektroniką; mój zegarek od miesiąca dopomina się nowej baterii , mój aparat foto – nie dymi już ze 2 miesiące , moja kamera – coś jej padło z optyką i ciężko ustawić właściwy zoom od przynajmniej 3 miesięcy , mój GPS – padł nagle , ostały mi się tylko telefon i laptop…
Na szczęście byliśmy już w zasięgu freemapy i tym sposobem dotarliśmy koło 21 do naszego hotelu. Po drodze na naszej Lebuh Chulia natrafiliśmy na tajny sklep z przewodnikami i mapami , a w nim LonelyPlanet po Tajlandii za 80 RM , LonelyPlanet po Kambodży , Laosie i Wietniamie za 65 RM , wszystko nowe wydania – ech a my już mamy co innego z Singapuru… gorsze i droższe….
Potem już tylko kontrola maili i spać – jutro Tajlandia , mamy nadzieję , że Hat Yai.
A w sprawie biletu z Bangkoku sprawy zaczynają przybierać coraz gorszy obrót – kasa z konta zeszła , ba nawet została już zaksięgowana jako: „zakup” , dziwne , zawsze była choć nazwa sprzedawcy… , smsy jakie wysyłała strona ukraińska w trakcie kupna biletu mają początek wskazujący na Szwecję , na wysłanego maila do Aerosvit – brak odzewu… ojoj co to będzie…