Geoblog.pl    genek    Podróże    Wakacje 2011 - część 1: Nowa Zelandia , Australia , Indonezja , kraje Azji SE ... itd    dwa dni zlepione w jeden od nadmiaru wrażeń
Zwiń mapę
2011
12
cze

dwa dni zlepione w jeden od nadmiaru wrażeń

 
Singapur
Singapur, singapur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 33397 km
 
Singapur – part 2
Spało się rewelacyjnie , wstaliśmy o 11.00 – Pola zmieniła styl życia i zamiast łapać drzemkę w dzień woli pospać dłużej – tak trzymać , my też lubimy się wyspać. Na miasto wyszliśmy po 12 , w supermarkecie obok pierwsze od paru tygodni zakupy na normalne śniadanie: singapurska bagietka , australijski żółty ser , duńska mielonka , holenderskie piwo , malezyjskie jogurty , tajwański sok , nowozelandzkie jabłka i specjalnie dla Poli amerykańskie czarne jagody – pół świata na śniadanie , pycha. Potem w metro i na dworzec kolejowy zobaczyć jak się stąd wydostać do Malezji , dworzec na uboczu – żadna stacja metro koło niego nie przystaje a i z autobusami krucho. Pociągów dziennie ze 6: 3 dla Kuala Lumpur: rano , w południe i nocny – bilet do JohorBihru – 13 SS , 1 jakiś taki dziwny ; bilet za 8 i 2 ekonomiki też gdzieś do Malezji za 3. Niestety na jutro wszystkie bilety wykupione oczywiście poza ekonomikami , ale jakoś ani nie chce nam się nimi jechać , ani nie chce nam się z bagażami pchać na ten dworzec . Do Malezji pojedziemy inaczej: podjedziemy metrem pod granicę i granicę przyszturmujemy pieszo. Potem wzdłuż olbrzymiego portu , podobno drugi największy na świecie po Szanghaju i do znanego już nam budynku Vivo , gdzie jest monotrail na Sentosę – bilet 3 SS , jazda fajna , tylko krótka , są łącznie 4 stacje , my wysiedliśmy na ostatniej i od razu udaliśmy się na plażę , bo jakoś tak cieplutko. Morze rewelacyjne , woda w miarę czysta , plaża olbrzymia , piaszczysta z pełną obsługą restauracyjno-barową , tylko ceny jakieś takie australijskie. Po kąpaniu i opalaniu czas na zwiedzanie wyspy. Zajęło nam to 5 godzin do 22 a wrażeń tyle , że postanowiliśmy zostać w Singapurze dzień dłużej , tak tu ładnie. W następnym wpisie opis Sentosy , dziś tylko info , że z Sentosy wróciliśmy Boardwalkiem , potem szybkie sushi za 1,5 SS 16 kawałków rewelacja , w metro i do hotelu , szybkie kąpanie i spać bo już 0:30 , a jutro chcemy najpierw zwiedzić wreszcie naszą indyjską dzielnicę , potem centrum handlowo-hotelowe , czyli ulicę Orchard i stamtąd busem na Sentosę. Malezja musi poczekać….

Singapur – part 3
Dzień zaczął się od wielkiego lejwody , mieliśmy wstać o 9:20 , wstaliśmy o 10:00 i tak za wcześnie bo przestało padać o 12:00 , biegaliśmy od podcienia do podcienia , w końcu trafiliśmy na śniadanie do fajnej indyjskiej knajpy na combo za 2,20 SS składające się z ryżu , parówki , kurczaka , prażonych orzeszków ziemnych , garści małych suszonych rybek , sadzonego jaja i czegoś ostrego. Pycha… Potem odwiedziny świątyń hinduskich , w metro i na Orchard , tu spotkaliśmy na chodniku wielkiego ślimaka i od razu udało nam się znaleźć księgarnię , a w niej przewodniki po Tajlandii oraz Kambodży , Laosie i Wietnamie - nie LonelyPlanet tylko Let’s Go i Footprint , ale i tak będę miał co czytać niebawem. Pola i Ania w tym czasie oglądały książeczki Erica Carle – piękne , była ich cała półka , najtańsza za 15 SS , troszkę za drogo. Ale design znakomity. Potem spacerkiem po tej głównej szopingowej ulicy / druga ważna szopingowa to Bugis – tu przeważają małe sklepiki /, miała być gdzieś Polska ambasada , a w tym tłumie sklepiszczy ciężko ją znaleźć. Za to widać piękny hotel Marriott – stylizowany na chińską budowlę. Jedno centrum handlowe przechodzi w drugie , jest ich ze dwadzieścia parę , jak nie sklep to bank i tak się to ciągnie ze 3 stacje metra. A wkoło pełno pięknych , wielkich zielonych drzew. Nagle promocja , gość za darmo rozdaje lody , po 2 kulki i po 2 posypki do wyboru – sponsor to Mini Morris. Nagle kolejna promocja , w krzakach leży parasol – całkiem dobry , mimo że mamy ciężkie torby , to bierzemy – w końcu pomału zaczyna się pora deszczowa… Przechodzimy obok siedziby prezydenta , czyli Istana Park , pałac ukryty daleko w parku , strzeżony , nie da się wejść , a pałac ma ze 150 lat , kolonialny , ładny , przy okazji ten gość co jest na wszystkich banknotach , to były prezydent kraju – pierwszy zresztą. Singapur zanim stał się niepodległym państwem był przez lata angielską kolonią , po wojnie przez pewien czas należał do Malezji potem w drodze secesji stał się niepodległy. To chyba jeden z niewielu takich przypadków , że niepodległość nie jest wprost z kolonii , tylko z secesji / może jeszcze Bangladesz z Pakistanu , no i Timor Wschodni z Indonezji /.
Potem budynek MacDonalda – kompletnie nie pasujący do Singapuru , ale ładny , stylowy. W metro i na Sentosę. Tym razem z buta po promenadzie. Plażować nie będziemy , piach mokry , idziemy od razu na wieżę widokową – Tiger Sky Tower sponsorowaną przez lokalny browar , ciekawie rozwiązaną. Wjeżdża się na górę – 131 metrów okrągłą , obracającą się wokół osi wznoszenia i przeszkloną windą , będącą jednocześnie punktem obserwacyjnym. Całość ok. 15 minut z 15 obrotów i z 15 SS. Widoki ciekawe , szczególnie na Sentosę – silnie rozbudowującą się , no i na Marina Bay Sands , to te cudeńko z łódką na dachu / przy okazji dzięki Karola za foty oraz info o tym cudeńku /. Zanim dojdzie się do wieży trzeba zapłacić 1 SS za wejście na wyspę , potem idzie się przez tańczące dźwigi – tu wrócimy o 21:00 na pokaz i grające fontanny – tu wrócimy o 21:30 na pokaz. Obok widzi się budowę Maritime Experiental Museum &Aquarium – wkrótce otwarcie , Voyage de la Vie – teatrocyrk z pokazem geograficznym o 19 krajach , Universal Studios – krainę scenerii filmowych z pałacem z Disneylandu i rollercoasterami – wjazd ponad 80 SS , Resorts World – czyli hotele , restauracje m.in. z 50-metrowym barem oraz z ponad 1000 różnymi winami , sklepy z ciuchami i słodyczami. Wszystko pod super aluminioszkłem. Dalej Merlion Plaza , czyli królestwo symbolu miasta półlwa , półryby. Jest tu jego wielki posąg , na czubek którego można się dostać , oraz niesamowite kaskady , fontanny i różnego rodzaju zbiorki wodne , odświeżacze , natleniacze itp. Obok Tiger Sky jest Images of Singapure , gdzie można zapoznać się z historią tego państwa – miasta , wyciąg krzesełkowy i tor saneczkowy , stacja kolejki gondolowej prowadzącej do miasta , 3 kina 4D , park motyli i insektów , park typu nature walk , gdzie się idzie przez gęsty las i można natrafić na strumyk , fontannę lub kaskadę oraz ścieżkę przyrodniczą. Idąc tym walkiem dociera się na szczyt góry , gdzie jest park linowy z 3 trasami rozpostartymi na różnej wysokości na chyba 12 słupach , ścianką wspinaczkową oraz ze zjazdem tyrolką ok. 750 m przy prawie 100m różnicy wysokości wprost na plażę. Za parkiem linowym jest UnderwaterWorld. Tu byliśmy wczoraj. Są delfiny w lagunie , podwodny tunel , parę rekinów , superpłaszczki i kraby pająkowate z Japonii , dragony , koniki morskie , warmsy , morskie aniołki , rafy koralowe i ryby amazońskie. W sumie za te 26SS warto. W porównaniu do Sydney i Jakarty jest na pewno najbardziej interaktywne – można wkładać ręce do wielu akwariów i najbardziej zatłoczone – ludzi chyba nawet więcej niż ryb. No i te delfiny… Dalej jest fort wojenny dla chłopaków , my mamy córkę więc sobie to darowaliśmy , powrót plażami z boiskami do piłki , siatkówki , knajpami , sztucznymi wyspami , lagunami , trapezem cyrkowym no i kolejnym cudem – wavehose , czyli sztucznymi falami dla surfingu: zawansowani mają fale wysokie za 40SS/h , początkujący płaskie po 25 SS/h – najlepiej patrzeć kto kiedy i jak się wywali. Kolejna atrakcja to iFly – czyli tunel aerodynamiczny , gdzie można sobie polatać bezwładnie. Po wyspie można poruszać się pieszo , rowerem , segwayem , busem , monotrailem wszystkim tylko nie własnym samochodem.
Songs of the Sea – to widowisko rozgrywające się o zmierzchu na plaży trwające 30 min jakaś taka dziwna opowieść ilustrowana tańcem , fontannami , ogniem i laserami – inaczej to sobie wyobrażaliśmy , potem szybko na taniec dźwigów – cudeńko , piękne widowisko podobne do songs of the sea – tylko o wiele fajniejsze , romantyczne , 2 dźwigi-ptaki z wielkimi telebimami pośrodku ciała zakochują się w sobie , tańczą , tryska woda , ogień , lasery , muzyka , sterowanie komputerowe - rewelacja , coś niesamowitego…. Aż płakać ze wzruszenia się chce… chlip chlip….
Potem już tylko lake of dreams – czyli grające fontanny też fajne , ale nie to co te krany…
Szybko w metro i do hotelu , bo tyle wrażeń , że zapomnieliśmy o jedzeniu , a i spać też się chce.
W Singapurze jest jeszcze tyle ciekawych miejsc ,których nie zobaczymy: nocne safari w zoo , olbrzymi park ptaków – 4600 okazów , największy na świecie , ogród botaniczny , centra nauki i rozrywki , park przygodowy , expo , różnego typu świąnie , itp. itd. Nasz los to pruć dalej do Malezji , jednak metrem do Kranji i dalej busem miejskim 170 przez most , bo z buta przejść granicy raczej się nie da..
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (33)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
aldobrandeska
aldobrandeska - 2011-06-18 14:16
ej brat, tego co znalezliscie na chodniku to juz wiecej zdjec nie wstawiaj... Co poniektórzy panicznie sie boją :)
 
 
zwiedzili 52% świata (104 państwa)
Zasoby: 1550 wpisów1550 3850 komentarzy3850 17474 zdjęcia17474 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
07.12.2023 - 20.06.2024
 
 
31.07.2023 - 29.08.2023