Jakarta – part 3
Bardzo rozwlekle się zbieraliśmy na spacer. Na miasto wyszliśmy o 13:30. Z rana zajadamy się cukiereczkami Kopiko – to produkt indonezyjski , więc wielka torba 150 gram zawierająca 51 cukierków kosztowała 9000 , czyli wychodzi 6 groszy za jedno Kopiko… Monumen Nasional do którego się skierowaliśmy niestety był dziś nieczynny – bo ostatni poniedziałek miesiąca. Szkoda podobno są z niego fajne widoki na miasto… Potem obejrzeliśmy ten wielki meczet Istiqlal – koszmarny beton , no może coś fajnego jest w tym wysmukłym minarecie i stojącą naprzeciw katedrę katolicką też beton tylko trochę ładniejszy. Jakiś olbrzymi pomnik gościa z rozpostartymi rękami stoi nieopodal. Duchota koszmarna , nawet trochę popadało. Trochę odpoczęliśmy na jakimś cudem znalezionym trawniku i skierowaliśmy się do Ancol , korzystając z tego magicznego metra naziemnego. Bilet 3500 kupuje się w kasie u pani , pan stojący obok przedziera pół i wpuszcza na peron. W metrobusie oprócz kierowcy jedzie również ochroniarz zapowiadający kolejne stacje – niezły patent. Ancol to wielkie centrum rozrywki i odpoczynku. Wjazd 11.500 , potem płaci się za wejścia do atrakcji np. do SeaWorld 50.000. Akwarium fajne wzorowane na sydneyskim też ma dodonga , rekiny , podwodne tunele , oktopusa , koniki morskie , żółwie , olbrzymie węże , rozgwiazdy itp. Jest oczywiście dużo mniejsze i brudniejsze ale przyjemności daje wiele. Szkoda że o 18.00 go zamykają. Oprócz akwarium są też kino czterowymiarowe , aquapark , pole golfowe , wesołe miasteczko , kolejka gondolowa , iceworld , plaża z kafejkami i promenadą. Kąpać się w tych fekaliach nie można , ale odważni miejscowi to czynią….
W knajpie do obiadu kupiliśmy sobie kokosa – 15.000 za całego. Gość rozkraja go kilkunastoma uderzeniami maczety , kładzie na talerz daje lód , słomkę i łyżkę. Z lodu nie korzystamy , słomką wypijamy mleczko a łyżką wyskrobujemy miąższ. Pycha. Zrobiło się ciemno więc taxi BlueBird 45.000 za ok. 10 km jazdy i do hotelu spać.
Anię coraz bardziej drażnią te lokalne pozdrowienia Poli , każdy ją głaszcze , dotyka i zagaduje.
Jutro będziemy próbowali dostać się na Sumatrę.