Jakarta – part 2
Campeones , campeones.. Barca winner Catalunya uber alles. Śniadanie mini-mini po nim wycieczka do uliczki z handlem starzyzną czyli Jalem Surabaya. Ciekawe szmelce: patefony , meble z czasów Holendrów , płyty z piosenkami Bee Gees itp. Potem na stację Cikini wg mapy po drodze miała być ambasada Polski , ale była Palestyny , widać spisek Tuska robi swoje. Pociąg do Kota kosztuje 5500. Minął nas jakiś ekonomik w drugą stronę pełny pasażerów wewnątrz i na dachu , mimo zakazu jazdy na dachu pociągów wprowadzonego przez władze 2 lata temu w trosce o życie i zdrowie pasażerów…. Nasz pociąg spoko typu metro dowiózł nas do Koty w 15 min. Tu starówka , czyli pokolonialna dzielnica holenderska z czasów kiedy Indonezja nazywała się Indie Holenderskie , a Jakarta – Batavia. Rynek super przy nim dwa odnowione budynki poczta i dawny ratusz.. my idziemy dalej do portu , tu widzimy statki napełniane różnymi towarami i pomału przy starym poholenderskim hotelu wracamy na rynek. Po drodze niespodzianka nasz fałszywy przewodnik z wczoraj tym razem nałapał jakiegoś Holendra i wodzi go po Kocie. Widać miasto jednak tak duże nie jest jak by się wydawało… Na rynku się dzieje: gość zieje ogniem , jakieś wielkie lale tańczą , wkoło pełno punkowców grających na gitarach angielski punk z lat 70 – tych typu Sex Pistols , naciągacze , naganiacze – istne Jamae El Fna w Marakeszu tylko trochę mniejsze. Pola skorzystała z miejscowego bubu , czyli karuzel napędzanych rowerem , przy okazji stała się gwiazdą wieczoru – każdy miejscowy robił jej zdjęcie w czasie jazdy. Widać , ze to nie Indonezja jest atrakcją dla nas tylko my dla Indonezji… Potem jedzonko , jacyś kolejni magicy i już zmierzch , więc pora wracać. Na dworcu Kota jest postój bajajów , do naszego hotelu było w prostej linii 6,5 km , czyli bajaj ok. 20.000 , ale za tyle nikt nie chciał jechać , chcieli po 40.000 , w końcu znalazł się jeden odważny za 30.000 – ok. jedziem. Po pól godzinie jazdy po chodniku pod prąd i byle jak dotarliśmy na miejsce – bajaj to jednak podstawa ; taki ulepszony beciak… I to tyle na dziś jutro cd Jakarty.
Jeszcze tylko cuś dla numizmatów – stolica , więc kasa: monety 100 , 200 , 500 i 1000 rupii , srebrzyste nie za duże , pięćsetki bywają miedziane. Banknoty: dobry rozmiar im wyższy tym większy , trochę szmatławe , ale do portfela się mieszczą: 1000 – niebieskawe - Kapitan Pattimura , 2000 – brązowawe – Pangeran Antasari , 5000 – zielonkawe Tuanku imam Bongjol ; 10.000 – czerwonawe – Sultan Mahmud Badana ; 20.000 – zielonkawe – Oto Iskandar DiNata ; 50.000 – niebieskawe – Ngusti Ngurah Rai ; 100.000 – czerwowawe – Sukarno + Mohammad Hatta. Na rewersie monet ptaki godło czyli orzeł z rozpostartymi skrzydłami albo inne ptaszydła , na rewersie banknotów - budowle lub byle co. Kto jest kto tu chyba wie tylko fachowiec od tych spraw czyli Pani Luzikowa. Ja wiem kim są ci z 50 i 100 tysięcy , kto reszta proszę o info… Przy okazji dzięki Luzik za Australię. Przy okazji info najwyższy dostępny nominał , czyli 100.000 Rupii jest warty około 33 zł …. A z bankomatu max ile udało mi się podebrać to 2.000.000 Rupii czyli 660 zł , w Australii , czy NZ podbierałem na raz po ok. 3.000 zł……