Surabaya – Jakarta
Doba hotelowa kończy się w tym hotelu o 14:00 – rewelacja. Generalnie to chyba był nasz najlepszy hotel. Ciężko znaleźć w nim jakąś niedoróbę ,no może poza tym że do TV nie można podłączyć USB i nie ma netu w pobliżu. Wyszliśmy o 13.00 – taxi hotelowe podrzuciło nas na dworzec , udało nam się znaleźć przechowalnię bagażu w sklepie spożywczym – 10.000 za całość majdanu. Napisy dworcowe: buka/tutup – otwarte/zamknięte ; pria/wanita – męski/damski. W klasie eksekutiv jest full wypas na peronie przygrywa orkiestra , poczekalnia z klimą , wejście tylko z ważnym biletem. Do odjazdu mieliśmy 6 godzin , więc w beciaka i na miasto. Kazaliśmy się zawieźć do Sparkling Backpackers , by zobaczyć jak wygląda taki nocleg w Indonezji i spotkać nie-Jawajczyka. Do hotelu nie dotarliśmy , mimo że beciakowiec na początku mówił , że wie gdzie to jest to nie mógł znaleźć krążył po mieście z godzinę , prosił o pomoc jakiegoś gościa spod dworca Gubeng , bo aż tam dotarł w swym zamocie. Nam to było na rękę bo Pola poszła spać i spała w beciaku ze 40 min. Ja wiedziałem gdzie jest ten hotel , bo wczoraj wracając taxi do naszego hotelu go widziałem po drodze , ale kierowcy tego nie mówiłem kierując się szeroko rozumianym dobrem dziecka. Wreszcie jak Pola się obudziła powiedziałem Beciakowcowi , by nas wysadził pod chińskim meczetem tuż obok. Tak też się stało. Jeździliśmy tak sobie z 1,5h a w prostej linii od startu byliśmy 1200 m…. I to chodziło.. Gość dostał ile chciał , bardzo się ucieszył , my też , bo nie dość , że fajny meczet to jeszcze na placu przed nim jest odskulowy plac zabaw… Po krótkiej przejażdżce na zardzewiałym bujaku skierowaliśmy się do wczorajszego centrum handlowego idąc przez ciche spokojne ulice dzielnicy willowej. W centrum najpierw godzina na super placu zabaw potem kilka przejażdżek na wesołym miasteczku , pycha wyżera w amerykańskiej knajpie , taxi i na dworzec. Okazało się , że do Jakarty trasą z dworca Pasanturi jest 100 km mniej niż z dworca Gubeng , a to temu że z dworca Gubeng jedzie się przez Jogykartę , czyli trzecie co do wielkości miasto na wyspie nieco nadrabiając drogi , a z dworca Pasanturi jedzie się bezpośrednio. Udało nam się zamienić miejsca na poczwórne , a korzystając z tego że fotele są tu obrotowe utworzył nam się miniprzedział czteroosobowy. Obsługa daje koce i poduszki do snu , klima chłodzi całkiem nieźle , więc śpiwory się przydały , TV wyłączają o 23.00. Po pociągu nikt nie chodzi , cisza , spokój niczym w Australii. Eksekutiv – to klasa dla tych z centrów handlowych. Pola poszła smacznie spać , a nam się udało na naszym kompie obejrzeć po raz pierwszy na tym wyjeździe wspólnie film. Z bogatej kolekcji pozyskanej od Ani siostry – dzięki Basia ; padło na Czarnego Łabędzia z genialną rolą Natalii Portman. Uff usnąć po tym będzie ciężko. A o 6:00 meta…