Rotorua
Do 12 padało , więc ranek spędziliśmy w hotelu , potem poszliśmy do Parku Kuirau blisko centrum naprzeciw szpitala , gdzie za darmo można obejrzeć prawie to samo za co płaci się grube dolary w Te Puia , Waikite czy Wai-O-Tapu. Prawie oczywiście robi różnicę w Kuirau nie ma gejzerów , ale smród , widoczki na jeziorka termalne , czy bulgoczące magmy jest podobny i tu jakby tego dużo więcej niż np. w Te Puia, które widzieliśmy 5 tygodni temu. Potem doszliśmy do wylotówki na Hamilton , by łapać stopa do Agroventures i tu się rozdzieliśmy. Padał wstrętny deszcz , Poli chciało się spać , stopowanie , czy parcie z buta 8 km z tę pogodę było bez sensu ,a busa nr 1 co tam jedzie dziś nie będzie bo jest Public Holiday. Dziewczyny wróciły oglądać smrody w parku + jezioro Rotorua , a ja w drogę. Do głównych atrakcji leżących po obu stronach ruchliwej drogi idzie się około 1,5h. Przy okazji widzi się kolejkę gondolową prowadzącą na górkę Ngongotaha z torem saneczkowym – lugo , muzeum Caterpillar , symulację UFO , zorbing , wioskę maoryską Mitai , Rainbow Springs Kiwi Wildlife Park , oraz zjazd do Paradise Valley , więc nie jest nudno. Przed Agroventures jest labirynt z żywopłotów oraz minirancho z owcami , krowami i strusiami. Agroventures to 5 atrakcji; całość za 210 NZD można zaliczyć w max 30 minut. Są to:
Agrojet – superszybka motorówka 4,5s do setki silnik od Chevroleta 6,2 litra 450 koni – smok nie maszyna , szofer wozi 3 rundki po sztucznym strumyku – cała akcja trwa około 2 minuty , rundka to około 500 metrów.
Freefall Xtreme – pompowana wielka poducha z włączonym odkurzaczem od dołu unosisz się nad poduchą ze 2 metry w górę udając , że latasz , fajne foty wychodzą
Swoop – wielka huśtawka z wyciągu na bungy , wchodzisz do worka sam lub z max 2 osobami i się bujasz osiągając ze 130 km/h i 3G przeciążenia. Z 5 minut Cię ładują do worka , z minutę się bujasz
Bungy – sam lub z kimś z 43 metrów z dół
Shweeb – siadasz do czegoś na kształt kapsuły podczepionej do kształtownika i pedałujesz z całych sił a ta magia jedzie niczym niemiecki S-Bahn nawet do 60 km/h; 3 rundy na pobicie rekordu; rekord poniżej minuty , średni czas przejazdu 1,5 minuty.
Po drugiej stronie ulicy jest Agrodome – czyli życie farmerskie. Można obejrzeć różne typy owiec , patrzeć jak je strzygą lub zaganiają do zagrody za pomocą psa , można wsiąść na przyczepę ciągniętą przez traktor i obejrzeć jak się doi krowę , a nawet ją samemu wydoić , można nakarmić strusia lub kupić coś z merynosa. Całość około 1,5 h za 50 NZD show + tour
Obok jest zorbing – 3 trasy: 2 proste , trzecia zygzakiem , włazisz do wielkiej kuli i albo na sucho albo z około 50 litrami wody toczysz się w dół robiąc z 15 obrotów: w górę z załadunkiem z 5 minut , w dół z pół minuty. Koszt 50 NZD.
Są osoby co z tych atrakcji korzystają , ba chyba tylko ja nie korzystałem , a już na pewno tylko ja byłem pieszo….
Stop po 15 minutach czekania i znowu Rotorua , Anię z Polą spotkałem w Muzeum – chyba najładniejszy budynek w całej NZ ; z tych co widziałem to porównywalny tylko dworzec kolejowy w Dunedin. Jest to dawne uzdrowisko termalne mające około 100 lat , obecnie po odnowieniu elewacji , dachu i rozbudowie wygląda rewelacyjnie – patrz foty. Lokalizacja w parku pośród palm , innych stylowych budynków oraz boisk do krykieta dodaje uroku. Można tu chwilę wypocząć po atrakcjach dnia , szczególnie , że w klubie krykietowym jest super piwo kuflowe po 4NZD/0,5l – polecam gorąco ; kufel wyjmuje się samemu z lodówki , a piwo polewa barman.
Na obiad Ania przyrządziła pysznego kurczaka z piekarnika z rewelacyjną sałatką – colesław + ogórek + szczypiorek. Jeszcze tak jak dziś na tym wyjeździe się nie najedliśmy ; wszystko w myśl starej wielkanocnej zasady: kto się nie na je w piątek będzie głodował aż do niedzieli.
Jutro jedziemy do Auckland , a ponieważ są tam już Karolina i Artur , więc pożegnanie z Nową Zelandią zapowiada się ciekawie.
Zdjęcia jutro bo dzis juz czas mi sie w necie konczy