Invercargill – Te Anau
W nocy padało cały dzień… w stołówce okazało się , że ta samotna , bezpańska świeża pizza leżąca na parapecie , którą Ania zjadła wczoraj ; miała jednak właścicielkę. Niemka upomniała się o swoje. Ponieważ pizza była już w dolnych częściach układu trawiennego była właścicielka została zaspokojona biletem na 0,5h netu…bus miał być o 10:25 , więc my byliśmy na przystanku o 10:10 , czas mijał , mijał a busa i pasażerów nie było ; o 10:40 pojawił się miły pan , co powiedział to czego się spodziewałem , czyli że nastąpiła zmiana czasu… na szczęście godzinę w tył , czyli jedyna strata to godzina snu.. ale na szczęście był czas by wrócić po 2 kubki , których zapomniałem zabrać z hostelu… Przy okazji wielka bura dla wszystkich guidebooków , wikipedii i itp. bryków. Nigdzie nie wyczytałem jak to jest ze zmianą czasu w NZ i że między PL a NZ jest + 10 , +11 lub +12 h różnicy w zależności od pory roku. Tytułem uzupełnienia: od 1.01 do ostatniej soboty marca jest + 12 , od ostatniej soboty marca do pierwszej soboty kwietnia jest + 11 , potem prawdopodobnie do ostatniej soboty września jest + 10 , potem do pierwszej soboty października + 11 i potem abarot +12 do końca roku. Dobrze , że czas się zmienił w dobrą stronę , kiedyś z 17 lat temu w Rumunii zmienił się w złą… i następny bus był jutro , a nie za 1h. Tak czy siak teraz między NZ a PL jest + 10 czyli o 8.00 w Wawie jest 18:00 w Te Anau. Czas wytraciliśmy w muzeum w I-Site , tym razem zwiedzając piętro. Busik typu jak do Tongariro tylko nowszy wiózł nas z przesiadką w Mossburn do Te Anau bez większych przygód , a ponieważ ostro spadało ciśnienie więc Pola i Ania spały a ja dopijałem tego Burbona z wczoraj. Ciekawostka to hodowle sarn i jeleni podobne do hodowli owiec czy krów. W Te Anau deszcz i wiatr , udało mi się znaleźć nocleg w Top 10 znanej sieci kampingowej , w której spaliśmy w Picton pod namiotem. Tym razem wybraliśmy kabinę za 60 NZD/2os. Kabina wielka i obszerna , największe lokum w jakim do tej pory spaliśmy , ma 6 łóżek , TV , czajnik , toster itp. , nie ma wody… Wybrałem się na miasto , by ustalić plan gry na następne dni. Te Anau ma 3 tys. ludzi , 2 ulice w T / główną i jeziorową / , 5 pól namiotowych , kilka hosteli , drogę 120 km do Milford Sound , Kepler Track , jaskinię Te Anau za 67 NZD/os , spore jezioro i góry wokół. Położone ładnie , ale nie żaden cud. Po 20.00 kupić coś w płynie raczej nierealne. WC publiczny płatny 1 NZD – pierwszy spotkany płatny w NZ… W loterii padły następujące wygrane: jutro wycieczka do Milford Sound , bus + statek 3h rejs z pełną wyżerą za 165NZD/os start 8:20 – powrót ok. 17:00. Pojutrze dzień przygotowań i przeczekiwań deszczu + kawałek Kepler Track , dwa lub trzy następne dni to RouteBurn track w dowozem do Divide na start szlaku i odwozem z mety szlaku , czyli RouteBurn Shelter do Queenstown. W tym czasie zbędne rzeczy przejadą busem z Te Anau do Queenstown. Szlak ma 32 km i jest tu liczony na 15 h czyli na 3 dni…. Dobre co? Różnica wzniesień: 500 start , 1277 max - przełęcz Harris , 400 meta. Po tym jak zrobiłem fotę mapie szlaku , którą można kupić w DOC , czyli czymś na kształt Ministerstwa Ochrony Środowiska mogę się założyć z każdym , że szlak można przejść w 1 dzień w noclegiem w szelterze na mecie. Nota bene mapa kosztuje 20 NZD i jest beznadziejna. Nasz plan z Polą w nosidle zakłada 0 rezerwacji chat i spanie 1 nocy w szelterze na przełęczy. Co ciekawsze na 32 km trasie są 4 chaty i 3 schrony. Beskid nawet Śląski wymięka… A o dzikości gór można tu zapomnieć , wszystko reglamentowane i słono opłacane w DOC , nocleg w chacie 45 NZD/os , czyli 100 PLN!!!!