Invercargill – Bluff – Invercargill
Wczesnym rankiem zanim zdążyliśmy na dobre wstać zawitał do nas znajomy policjant i powiedział: „nui ure” – tłumaczenie z maoryskiego na angielski znaleźć można np. w Lonely Planet , postawił dobrego Bourbona wprost z Kentucky , pogratulował pomysłu z okazji 1 kwietnia i tak szczęśliwie zakończyła się ta historia… poszliśmy do I-Site , gdzie dowiedzieliśmy się że bus do Bluff jest dopiero o 17.00 , natomiast do Te Anau są 2 busy Intercity o 15.30 z przesiadką w Gore i Nakedbus zwany tu Tracknet o 10:25 bezpośredni a nawet jadący dalej do Milford. Zaliczyliśmy małe muzeum , w którym są ciekawe pojazdy jakiegoś pasjonata oraz żywa skamielina czyli jaszczurka tuatara. Obejrzeliśmy wspaniałą zabytkową wieżę ciśnień i poszliśmy na wylotówkę na stopa. Szliśmy tak z 50 minut , bo miasto bardzo rozłożyste. Stop złapaliśmy w ciągu 5 minut. Miły pan mówiący bardzo prostym angielskim zawiózł nas do Bluff. Dzięki niemu wiemy dlaczego widzieliśmy tu tyle starych samochodów , po prostu jest tu jakiś zlot oldtimerów. W Bluff od razu wspięliśmy się asfaltówką na wzgórze widokowe ok. 265m npm. Podjazd bardzo stromy , ale i tak poszło nam nieźle , bo na mecie byliśmy na 12 miejscu na około 50 startujących , bo przypadkowo załapaliśmy się na wyścig rowerowy. Kibice stojący przy drodze mocno nas dopingowali i cieszyli się jak wyprzedzałem rowerzystów prowadząc wózek z Polą!!! Widok z góry rewelacyjny widoczne miasteczko , małe wyspy wokół w tym wyspa psia z charakterystyczną latarnią oraz wyspa Stawarda. W dół prowadziła bardzo ciekawa ścieżka wijąca się wśród wielkiego lasu przez pozostałości po wojskowym garnizonie w którym podobno była zlokalizowana największa armata nowozelandzka z czasów II wojny św. Ścieżką dotarliśmy do Sterling Point , czyli takiego nowozelandzkiego Horna , teoretycznie dalej na południe być w NZ się nie da , no chyba , że na wyspie Stewarda lub kilkadziesiąt km na wschód koło Catlins czyli Slope Point , ale tam dojechać o wiele trudniej a poza tym bliżej stamtąd do Cape Reinga , czyli najbardziej wysuniętego na północ punktu na wyspie północnej , więc mówi się , że NZ ciągnie się od Cape Reinga do Bluff , a nie od Cape Reinga do Slope Point… tak czy siak był to najbardziej odległy od naszego domu punkt podróży od teraz zaczyna się powrót….. Poli droga bardzo się podobała szczególnie hopki hopki czyli schodki. Na wszelakich kładkach drewnianych są zabezpieczenia przeciwpoślizgowe z drucianych siatek. W porcie dowiedziałem się , że bus do Invercargill będzie godzinę po tym jak przypłynie prom z Oban na wyspie Stewarda , czyli o 19. Przy okazji prom kursuje na wyspę w zależności od miesiąca od 1 do 3 razy dziennie i kosztuje 66 NZD , a płynie 60 minut bo to jest 33 km. Była 18 więc stop. Miły Maorys bełkoczący coś pod brudnym nosem o pijanym bracie oczyścił brata samochód i po 5 minutach czekania byliśmy w drodze. Przed nami stopa złapała inna ekipa – pierwsi stopowicze , jakich spotkaliśmy w NZ. Przed spaniem zakupiłem jeszcze przez internet w McDonaldzie bilet do TeAnau na Nakedbusa za prawie 80 NZD/2os. Tym sposobem powinno nam starczyć naszych przejazdów karnetowych na Intercity. Potwierdzeniem zakupu jest SMS Późniejzrobiłem zakupy na jutro. Chyba pomału przyzwyczajam się do NZ – nie patrzę już na ceny produktów w Pack’Save , biorę jak leci. Jeszcze żebym przy przechodzeniu przez ulicę patrzył w dobrą stronę….. bo łapać stopa to nawet Pola lewą ręką już potrafi.