Dunedin – Invercargill
Dzień zleciał na niczym. Do 13 kręciliśmy się po naszym hostelu goniąc za Polą goniącą kota. Potem odebraliśmy wyniki badań , są OK. Pani powiedziała , że je wysłała wczoraj mailem , ale że tu mail na korbę , więc pewnie dojdą w poniedziałek. O 13:55 ruszyliśmy w trasę z przesiadką w Gore , więc zeszły 2 przejazdy z naszego karnetu. Droga beznadziejna , widoki polno-pastwiskowe na przystanku w sklepie z pamiątkami kupiliśmy fajne koszulki z NZ po 10 NZD. W Invercargill poszliśmy do hostelu Southern Comfort i wzięliśmy 2 noclegi po 64 NZD. Potem na miasto coś zjeść , upał zelżał jest tu +10 , miasto przewymiarowane , szerokie ulice o nazwach w większości jednosylabowych trzyliterowych typu Dee , Don , Esk , Tay , Jed , Fox itp… Przy nich niskie domki , układ ulic prostopadłych bez wyraźnego centrum. Super fajna wieża ciśnień , parę obelisków wojennych a poza tym kompletna dziura. Dla wszystkich tych co są zachwyceni Nową Zelandią dzisiejszy nas występ będzie kompletnym rozczarowaniem. Ja osobiście porównuje to miasto do czegoś na kształt Hurghady pomieszanej z Nowakszott. Zupełnie nie czuć tu NZ , kompletny brak turystów i atrakcji. Jedyną jest bliskość końca wyspy południowej czyli przylądek Bluff. Może i jutro byśmy go zobaczyli , gdyby nie to , że grozi nam DEPORTACJA!!!!. Podczas spaceru Pola wyprowadziła Anię z równowagi , ta dała jej klapa , całość widział policjant , nie mógł się z nami dogadać , a za bicie dzieci są tu jakieś kary , więc zgarnął nas na komisariat i jutro z udziałem tłumacza mamy mieć sprawę w sądzie przyspieszonym , czymś na kształt kolegium. Zabrał nam paszporty i kazał przyjść jutro o 10.00. Całość sprawy wygląda tym gorzej , że działo się to już po zmroku , a tu z dziećmi poniżej 3 lat nocą chodzić nie wolno , do tego wynalazł u mnie w plecaku trzecią puszkę / 2 wypiłem wcześniej / a Ania była po kubku grzanego wina , bo straszna zimnica więc dodatkowo grozi nam paragraf za wałęsanie się po nocach i opiekę nad dzieckiem po pijaku a za to jest deport…..