Rotorua
Noc skończyła się o piątej – Poli wyrzyna się prawa dolna piątka , więc jazda jest na maxa. Pola śpi krócej niż my max 9 godzin/doba bez snu w dzień…. Bus przyżarł bez kłopotu kierowca miał na rozpisce kto , gdzie jedzie i haczykował na hasło „pi-dżej + grup”. Bus do Rotorua 230 km jechał 4 h po drodze zatrzymał się na dłuższy popas w Rangiriri – miejscu bitwy z 1863 roku między Maorysami , a wojskami brytyjskimi. Jest tu muzeum i cmentarz. Potem około 15 min w Hamilton i Rotorua z popasem 45 min bo bus jechał do Gisborne. Przystanek wszystkich przedsiębiorstw busowych jest w jednym miejscu. Busów jest około 20 dziennie , a przedsiębiorstw ze 4 głównie nakedbus i intercity. Do Taupo busów jedzie ze 6 ,w tym 4 nasze o 3:30 ; 13:15 , 16:00 i 23:25. Te w środku dnia jadą do Hastings/Napier te w środku nocy dalej do Wellington. Niestety bezpośredniego busa do Turangi nie ma…. Mam nadzieję , że jest z Taupo…
Rotarua jest małym , przyjemnym miasteczkiem leżącym nad jeziorem o tej samej nazwie. Przestronnym w zabudowie piętrowo-parterowej o rozłożystych ulicach. Pogubić tu się nie da - ulice na krzyż główna Fenton łączy jezioro z atrakcjami miasta czyli Te Puia i Whakarewarewa. To około 2,5 km od przystanku na S ; dwa ośrodki leżące obok siebie i przedzielone miedzą z dwoma płotami. Natomiast prostopadłe do niej prowadzą: jedna do centrum sportowego: wyciąg , rowery górskie , zorbing , Caterpillar muzeum , wioska maoryska itp. – tą się przyjeżdża z Auckland i druga do jeziorek i lasów pod wulkanem Tarawera oraz do lotniska i labiryntu 3D. Noclegi typu hostel są tuż przy dworcu , noclegi typu motel przy Fenton. Nasz hostel po 50 NZD/doba pierwszy z brzegu. Z buta do Te Puia na miejscu o 16.15 czynne do 18 w lato i do 17 w zimę. Jest lato , więc do 18 , ale drogo 43NZD/os , rezygnujemy bo gejzer widać zza płota , robimy mu foty jak tryska wodą ze 12 m w górę i kierujemy się w stronę tego czegoś co zaczyna się na Wheka… czynne do 17 jest już po 17 ale drzwi otwarte , więc wchodzimy. To był dobry krok. Zobaczyliśmy wszystko co trzeba w obydwu ośrodkach bo płot krótki i niewysoki: wioskę maoryską rozłożoną nad śmierdzącymi jeziorami , gejzery , siarkę , smrody , wybuchy , widoczki , tańce dla skosów i co tam jeszcze wpadnie komu do głowy. W obu ośrodkach obowiązuje osobny ticket jego posiadacze mają nalepki na lewej piersi , nalepki byłych posiadaczy można znaleźć obok śmietników jak komuś potrzebne , my chodziliśmy bez nalepek…. Po wyjściu konieczna wizyta w hotfood prosto i na prawo super ryby z frytkami i smażonymi ziemniakami po 10 NZD porcja ważąca chyba z 1kg. Następnie koniecznie do CountDown dyskontu z normalnymi cenami. Woda 1 NZD/1,5l , piwo 2,3NZD/0,5l Kaiser z Austrii , wino 9 NZD Jakub z Australii + reszta towarów w cenach max + 50% Polska. To jest to… Pola pokazała siłę: najpierw się kłóciła o to którym wózkiem ma jechać tym bez pasów czy tym z pasami , potem na pożegnanie zakupów rozebrała się jak do dentysty i bez gadania zrobiła to co trzeba do tego co trzeba na oczach tych których nie trzeba….
Generalnie: Maskwa eta nie Rasija , Awkland eta nie Nowaja Zelandija!!