Auckland – Rotorua
Pierwsze chwile w hostelu Pola spędziła na spaniu , a my na pisaniu bloga. Ok. 17 wyszliśmy na miasto. Idąc główną ulicą Queens łączącą DownTown z górną częścią miasta można sobie wyrobić pierwszą opinię o Auckland. Miasto bez wyrazu i stylu mieszanina drapaczy chmur i niską zabudową , brak typowych pierzei wielkomiejskich , budynki raczej wolnostojące. Po kilku minutach marszu dotarliśmy do SkyCity z symbolem miasta czyli wieżą telewizyjno-widokową czyli SkyTower. Wieża z 1997 roku ma 328 metrów wysokości i jest najwyższym budynkiem na południowej półkuli. Są 2 punkty obserwacyjne niższy na ok. 180 metrze i wyższy kilka pięter ponad. Do pierwszego prowadzą 3 superszybkie windy / wjazd 45 sekund – w podłodze szkło , więc widać szyb / , do drugiego 1 dostępna z poziomu niższego punktu. Wjazd 25 NZD na pierwszy + 3 na drugi , chyba że masz coś zniżkowego to 15+3. My mieliśmy karty YHA. Widok rewelacyjny – podobno do 80 km. Obejrzeć można wzgórza wulkaniczne wokół miasta , port , mariny w tym największą w Nowej Zelandii na 2500 łódek , most Harbour , muzeum Auckland , ratusz , autostrady , nieliczne tereny zielone , wielki stadion na którym będą rozgrywane za kilka miesięcy mistrzostwa świata w rugby , kilkaset wieżowców i porozrzucane domki. Nie można zobaczyć wieży kościelnych , starówki , rzeki , przytulnych uliczek…. Można stanąć na szybie o grubości 38 mm i popatrzeć pod nogi widząc grunt pod nogami jakieś 200 m niżej , można skoczyć z wieży na linie , albo przejść wokół niej po zewnętrznej stronie. Jak my byliśmy odważnych do tych wyczynów nie było… Następnym punktem programu był Aotea Square z ratuszem i teatrem miejskim oraz czymś na kształt rynku. Odbywał się akurat tam festiwal sztuki ; można było obejrzeć różnego typu przedstawienia artystyczne , ale ponieważ zrobiła już 20.00 zachciało nam się spać i wróciliśmy do hostelu. Krótki ten spacer , jutro będzie dłuższy…
Tym razem udało nam się dospać do 9.00 z hostelu wyszliśmy o 11.00 kierując pierwsze kroki na dworzec autobusowy znajdujący się nieopodal. Po rozeznaniu sytuacji w biurze Greyline kupiliśmy bilet 20 przejazdowy w sieci InterCity za 369NZD/os. Bilet ma podobno działać na prom między wyspami Pn i Pd. Zobaczymy.. Tak czy siak jutro o 9.30 jedziemy spod SkyTower do Rotorua. Przejazd ma trwać ok. 3,5h a jest tam 230 km drogi.
Idąc wzdłuż nabrzeża natrafiliśmy na porządny chiński market w którym kilo jabłek kosztowało 0,7 NZD , czyli prawie 2 razy mniej niż 1 sztuka w sklepie na mieście. Poza tym było piwo chińskie za 4,10 NZD/0,66l , zupki YumYum po 0,4 NZD i inne towary w atrakcyjnych jak na NZ cenach ale woda dalej prawie 2,0 NZD za 1,5 litra. Poprzez LoversTrial / romantyczną ścieżkę wijącą się pod górę w tropikalnym lesie / dotarliśmy do Muzeum Auckland mieszczące się w stylowym pałacu na sporym zielonym wzgórzu powulkanicznym. Wjazd 10 NZD/os warty ceny. 3 kondygnacje idąc od góry wojna: spitfire i mitsubishi – 2 myśliwce z WW2 bunkry , zasieki , ostrzały , karabiny itp. od wojen maoryskich , poprzez burskie , I i II światową po misje pokojowe. Dla lubiących kulturę żydowską zakątek poświęcony holocaustowi , w tym dużo zdjęć z Polski m.in. getto warszawskie. Kondygnacja środkowa to przyroda Oceanii i Nowej Zelandii. Można tu zobaczyć pingwina , kiwi i moa oraz pobawić się ze szczurami i robalami zjadającymi odpadki wyrzucone do lasu , zobaczyć drzewo kaori oraz wybuchy wulkanów wokół Auckland. Parter jest najciekawszy poświęcony głownie Maorysom. Można załapać się na ich występ , obejrzeć łódź długą na 25 metrów wydłubaną z jednego pnia w której mieściło się 100 wojowników , wejść do domu gościnnego z pięknymi rzeźbieniami , zobaczyć ich narzędzia pracy itp gadżety. Zeszło nam się w tym muzeum ze 2 godziny. Zrobiliśmy się głodni i to zdecydowało o powrocie do hostelu. Po drodze jeszcze raz daliśmy się skusić na pycha sushi podawane wprost z ulicy 5NZD pojemnik – 12 części. O 20.00 Pola padła. Resztę Auckland zobaczy za kilka tygodni. To południowe słońce jednak strasznie rozleniwia i ta zmiana czasu…. Nic się nie chce…. A Słońce przy 22 stopniach jakie tu dziś były świeci tak ostro że wydaje się , że tych stopni jest ze 35. Łeb nieosłonięty czapką pęka na pół.