15.07.2025 Kota Kinabalu - Miri - Kuala Lumpur - Phuket
Pobudka o 6. Po 7 jesteśmy na lotnisku. Oddajemy auto. Bez kłopotu. Przejechaliśmy ok. 800 km. Spaliliśmy 45 litrów po 1,8 zł za litr. 5,6 litra na 100 km. A to Ok. Pierwszy lot 50 min do Miri - Air Asia Airbus A320 pustawy. Oczywiście kolejna kontrola paszportów, bo lecimy do Sarawak. W międzyczasie okazuje się że nasz lot z Miri do KL jest opóźniony ponad 2h, więc pewnie nie zdążymy na kolejny lot. Mam też już ewizę do Wietnamu. Szkoda że tak późno, no ale dobrze że jest. Przyda się za parę tygodni. Kontrola graniczna w Sarawaku i kolejne pieczątki do kolekcji. Kolejny airbus A320 w barwach Air Asia tym razem pełniejszy. Lot 2h. Lądujemy 10 min wcześniej, mamy 40 min na przebicie się do gate, a jeszcze odprawa paszportowa. Jest boczny kanał dla tranzytu, a to ok. Zdążyliśmy. My tak, ale samolot do Phuket nie. 3h opóźnienia. Tym sposobem wiadome, że do Chiang Mai nie dolecimy. Dają po hamburgerze, frytkach i coli w ramach rekompensaty. Powalczymy z kiwi.com o więcej, zobaczym co z tego wyjdzie. Kolejny A320 w barwach Airasia 1,5h lotu i zmiana czasu o 1h. Teraz do Wawy tylko +5. Jest Tajlandia, po 14 latach. Zostajemy w Phuket. Cały dzień na lotniskach i w samolotach, a postęp w podróży mizerny. Dobrze że na lotnisku był porządny Baccardi litr za 75 zł, to ratuje ten dzień. Śpimy w Luna tuż obok lotniska za 1300 batów. 1 bat to ok. 0,13 zł. Jutro pod wieczór lecimy do Chiang Mai bo nam przebukowali bilet w kiosku Air Asia na hali odlotów, a do wieczora chillout albo technicieskij pierieryw bo tu 80% turystów to raszyści.