Obudziliśmy się o 9 i wyszliśmy z hotelu ok. 11 dzisiaj też mieliśmy do przejechania 400km, ale najpierw pojechaliśmy do 2 baszt zamku i meczetu, które były zarazem największymi atrakcjami w mieście, w którym spaliśmy .Nie były one jakoś wybitne i nie powaliły nas na kolana. Podczas jechania już do Al Ula( w niej dzisiaj mieliśmy spać) zahaczyliśmy o skałę w kształcie słonia. Jest z niej zrobiona straszna komercja leci muzyka, są różne restauracje, tłumy turystów, siedzi się tam w rowach zrobionymi z piasku. Po wyjściu ze słonia pojechaliśmy dalej. Niestety na miejscu gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel jakieś 30 km od Petry. Nie mogliśmy skontaktować się z właścicielem przez 2 godziny dzwoniliśmy, pisaliśmy, ale bez powodzenia, więc odwołaliśmy rezerwacje i zaczęliśmy szukać następnego. Nagle właścicielka się odezwała wysyłając nam głosówki po arabsku. Postanowiliśmy spytać się kogoś czy by nam mógł przetłumaczyć, ale wiadomości nie miały sensu, więc odpuściliśmy. Znaleźliśmy nocleg w namiocie. Dojechanie tam sprawiło nam dużo kłopotów. Było ciemno i nie zobaczyliśmy drogi, która prowadziła do obozowiska, ale po jakiś 2 godzinach na szczęście znaleźliśmy. Nikogo nie było i nasz namiot nie był przygotowany, więc przygotowaliśmy go sami. Poszliśmy od razu spać, bo jutro mieliśmy wstać o 7: 30.