Wstaliśmy o 8 rano, bo mieliśmy dzisiaj dużo do przejechania i zobaczenia. Wyszliśmy z hotelu o 9 i pojechaliśmy do fortu z 7 wieku. Jest to świeży zabytek. Niestety zostało z niego tylko ok. 20% a reszta jest odbudowana. Chodzi się tam po uliczkach i wchodzi się do różnych pomieszczeń. Zwiedzaliśmy godzinę a później pojechaliśmy do edge of the world. Jest tam z fortu ok. 70 km i jeszcze 23 km drogą polną, więc z małą przerwą na śniadanie dojechaliśmy po półtorej godzinie i zmieniła się droga po której trudno nam szło osobówką. Niestety nie znaleźliśmy żadnej terenówki, więc spróbowaliśmy naszym samochodem, ale po jakiś 16 km musieliśmy go zostawić, bo dalej nie udało nam się. Zostało nam jakieś 7,5 km, więc poszliśmy pieszo. Droga była bardzo malownicza, widokowa,co chwila ukazywało się urwisko. Gdy doszliśmy do końca przeżyliśmy szok. Urwisko miało z 200 - 300m głębokości, a widoki były nieziemskie. Musieliśmy już wracać do samochodu, bo chcieliśmy dzisiaj jeszcze jechać ok.200 km. Po drodzę wzięliśmy stopa. Kiedy wróciliśmy na drogę asfaltową minęło pełne 7 godzin wycieczki na edge of the world,która miała nam zająć jakieś 3-4. Po wjechaniu na drogę spotkaliśmy polaków, którzy złamali gumę oni też jeżdżą osobówką!Okazało się też, że będziemy lecieć do Budapesztu tym samym samolotem. Poszliśmy spać ok.140 km dalej.