14.04.2022 Warszawa – Liverpool
Pobudka o 4.00 , o 4.30 wyjazd , o 5.30 Modlin – tu niestety full na parkingu i trza jechać na konkurencję 105 zł za 7 dni. Na lotnisku luz, nikt nic nie chce , antymaseczkowcy górą!! Propandemiści muszą coś innego wymyślić, bo ten debilizm po 2 latach się zużył i ciężko trafić kogoś kto by się tym świryzmem dalej przejmował, choć ze 3 osoby w maskach siedzą. Im już nic nie pomoże. Mam nadzieję że passcovid będzie miał żywot krótszy niż miał pager. Trochę dłuży się kolejka to kontroli paszportowej, bo 3 samoloty do Anglii, Irlandii i Szkocji lecą mniej więcej w tym samym czasie. Udaje się. Nawet po zamianie z sąsiadami mamy miejsca obok siebie. Lot spokojny. Przestawiamy zegar o 1h w tył i jesteśmy w Leeds. Bus do Bradford akurat odjechał, następny za 45 min, a my chcemy do unescowego Saltaire, więc bierzemy prepaidowe taxi za 27 funtów, czyli trochę drożej niż samolot z wawy :))
Saltaire to miasteczko, z domkami w stylu wiktoriańskim. Może ładnie położone, ale nie powala. W sumie kilka uliczek, ze 100 domów w układzie szeregowym i parę budynków publicznych + kopalnia.
Wsiadamy w miejski autobus i jedziemy do Bradford za 2,8 GBP adult, 1,2 GBP child. W Bradford mamy busa National Express do Liverpool z przesiadką w Manchester za 24 funty, czyli mniej niż ta taxi. W Manchester – czerwonym mieście z cegły + aluminiowo-szklanym z godzinę zwiedzamy centrum spóźniając się na naszego busa. Na szczęście udaje się przebukować bilet na następnego busa. Stacja w Liverpool jest w samym centrum. To miasto też było wpisane na Unesco, ale wpis rok temu został skreślony, chyba z powodu modernizacji okolic portu w nowoczesnym stylu. Śpimy w YHA za 39 GBP w samym centrum imprezowni. Tu pije się mocno. Wiadome miasto Beatlesów. Trochę snujemy się po tej jadowni. Podoba nam się ten klimat, ale zmęczenie jest silniejsze. Padamy o 22.