13.08.2021 Disneyland
Wstaliśmy o 6.45 , zwinęliśmy się do 7.45. O 8.15 zostawiliśmy elfa gdzieś w bocznej uliczce i poszliśmy 3 km z buta. Tuż przed 9 byliśmy na miejscu. Kontrola sanitarpass wypadła pomyślnie, bramki też, bilet również zadziałał i tym sposobem już o 9.20 byliśmy na miejscu. Ja i Ania byliśmy tu jakieś 20 lat temu. Od tego czasu wybudowano drugą krainę zwaną krainą filmów oraz rozbudowano część hotelową. We właściwym Disneylandzie jest właściwie to co i było. Remontowana jest kolejka zapewniająca transport między poszczególnymi światami, w remoncie jest też pałac. Nie ma parad. Do atrakcji czeka się od 5 do 45 minut i tym sposobem udało nam się wszystkie zaliczyć, niektóre nawet po 2 razy. Zrezygnowaliśmy tylko z najszybszego rollercoastera, bo za bardzo za taką adrenaliną nie przepadamy. Upał sporawy , bo dotarł Lucyfer. Jest tak +34. Wody w kranikach nie ma – bo wirusy. Piwo po 7,5 euro, a cola po 3,8 euro. Ludzie chodzą w tym upale w maskach nawet na zewnątrz, czemu nie wiem. Przecie teoretycznie wszyscy są bezpieczni, bo mają sanitarpass. Jak żyć panie premierze?
Poli bardzo się tu podoba, choć odnoszę wrażenie, że jakbyśmy byli tak ze 2, 3 lata wcześniej to podobałoby jej się bardziej. Nam też się podoba, w końcu każdy chciałby być znowu dzieckiem, choć na chwilę. Zamykają o 21 i my też tak wychodzimy. Przed 22 jesteśmy przy elfie , a przed 23 na naszym wczorajszym miejscu, bo po drodze zatrzymujemy się jeszcze przy sklepie, by kupić coś do picia, bo pić chce się strasznie. Dziś na miejscu nie jest tak spokojnie jak wczoraj , bo pracuje obok kombajn i kosi trawę. Na szczęście przed północą kończy i można iść spać. Jutro Paryż