02.08.2021 Encamp
Wstajemy o 6.30. Pogoda OK. A to jedziem. O 8.00 zostawiamy elfa na znanym nam już parkingu w Arinsal i w górę. Nasz cel – najwyższy szczyt Andorry jest odległy tak o 7,5 km H i 1,5 km V. Nie ma śniegu, więc idzie się szybko i tak po 2:15h meldujemy się w schronisku Coma Pedrosa tak mniej więcej w połowie drogi. Otwarte, jest żarcie i piwo po 3,30 Euro za puszkę 0,33l. Jemy, pijemy i idziemy dalej. Droga jest bardzo dobrze oznaczona i nie można się zgubić. Paski biało-czerwone + żółta kropka. Przy jeziorach w połowie drogi między schroniskiem, a szczytem , szlaki się dzielą, dalej idzie się po żółtych kropkach , albo clock , albo anticlock. My wybieramy anti-clock, czyli przez granie i trawersy w górę , a na rympał i przez jeziorko w dół. Obydwie trasy są bardzo proste, ale kilka razy trzeba użyć rąk przy co bardziej stromych skałkach. Generalnie takie Tatry Zachodnie. O 13:15 osiągamy szczyt. Z 40 minut się delektujemy widokami, bo mamy piękną pogodę, słońce, zero chmur i zero wiatru. O 18:10 wracamy do elfa. O 19 jesteśmy w hotelu. Piękny trip, dla takich chwil warto żyć. Jutro będziemy próbowali dostać się do Lourdes, zobaczymy co będzie na granicy, bo testów i szczepień oczywiście nie mamy.
Generalnie Andorra to mój 49 kraj w którym jestem na najwyższym szczycie, Ania ma tak z 8 mniej , a Pola z 12. Brawo MY!!!