16.08.2019 Szymkent – Almaty
Wstajemy po 11. Wizy dalej nie ma , tym sposobem Tadżykistan traci ostatnią szansę na tym wyjeździe na to by nas zobaczyć.
Jest spora burza mózgów: Pola chce wracać , Ania uważa że los tak chciał i trzeba się temu podporządkować, najchętniej by poleciała do Stambułu i do kraju wracała spokojnie przez Bułgarię. Genek uważa , że błąd został popełniony wczoraj , zamiast jechać na granicę trza było jechać przez Andijan do Osz i tam oczekiwać na wizę. Jakby przyszła to zrobić pętlę pamirską w drugą stronę , jakby nie przyszła to jechać do Almaty, a teraz to już po rybach , co najwyżej można jechać przez Aktobe – wejść na najwyższy szczyt KZ w części europejskiej i potem do Aktau i Stambułu. Ogarniamy samoloty powrotne. Z Szymkentu jeszcze wczoraj były fajne bezpośrednie loty do Stambułu po 800 zł Scatem. Dziś już ich nie ma. Sensowne do Stambułu są z Aktau po 450 zł , ale do Aktau jest ponad 2000 km, więc ta opcja odpada, bo nie ma lotu do Aktobe czy do Aktau. Pola ma trochę nas dość i chce do babci i ta chęć jej od kilku dni nie przechodzi. Inna opcja powrotu to Kijów z Almaty. Trafia się jakiś spad akurat na 3 miejsca wolne w niedzielę o 6 rano AirAstaną z przesiadką w Nursultan za 800 zł od os, w sumie jakieś 8h i jest Kijów. Bierzemy. Inne opcje to po 1500 – 2000 zł od os , więc odpadają. Do Almaty jest ok. 600 km. Pociągi są , ale nie ma wolnych miejsc , aż do wtorku. Obok dworca jest dziki dworzec busów do Astany i Almaty. Bilet tak 4 tysie miejsca z tyłu , 5 tysi w środku i 6 tysi wypasy z przodu przy przednim oknie , bo bus to piętrowy wysłużony VanHool. Bierzemy te z przodu. Bus ma odjechać o 20 i jechać ok. 12h. Zostawiamy graty w bagażniku i idziem w teren. Wymieniamy kasę w banku po 425 tenge za euro. Oglądamy nowowybudowany pomnik niepodległości z wielką flagą – 3 lata temu jak tu byliśmy jeszcze go nie było i kombinujemy jak się dostać do podobno fajnego miasteczka o nazwie Sajram jakieś 15 km obok. Bierzem przypadkowy samochód za 2 tysie, kierowca w podobie tego co się zagrzebał w piach w Marenjab. Droga remontowana , a ten jedzie po kamieniach zamiast objazdem. Na szczęście dojeżdżamy. W Sajram są ze 3 mizerne mauzolea , mizerny minaret i 2 meczety: stary i nowy. W sumie na 1h zwiedzania. Z powrotem wracamy miejskim busem za 80 od osoby , a Pola za free. Czas do odjazdu busa spędzamy w knajpie.
Tu sprawdzam net i widzę , że wizę jednak dostałem dziś o 18:48 lokalnego czasu , czyli 8 dni po aplikacji Dobrze że jest , szkoda że tak późno , kiedy już kupione bilety na powrót. Jednak z tą wizą sporo błędów popełniliśmy , podstawowy to za późna aplikacja. Jednak trza było sobie dać przynajmniej tydzień , a nie 3 dni… a w necie pisali, że wiza bez kłopotu po kilku godzinach przychodziła… Inny temat to działanie pod presją upływającego czasu i bunt Poli. Planowaliśmy powrót ok 25 sierpnia , wrócimy tydzień wcześniej. Pierwotny plan zakładał , że z Samarkandy pojedziemy do Duszanbe przez Panjakent, a potem przez Pamir przez jakieś 3 – 4 dni zatrzymując się na noclegi w Chorog i Murgob , potem do Osh i do Taszkentu , a stamtąd samolotem do Rygi. Były dość tanie bilety do tego miasta po ok. 900 zł/os na 23 i 26 sierpnia. Wizę do Tadżykistanu chciałem załatwić w Turkmenistanie , ale z powodu braku dostępu do netu przesunęło się to do Buchary. Potem z uwagi na przedłużające się procedury wizowe zmieniliśmy plan i z Samarkandy zamiast do Duszanbe pojechaliśmy do Taszkentu i stamtąd mieliśmy pojechać do Duszanbe przez Chodżent z myślą , że z Osh pojedziemy do Almaty a stamtąd wrócimy do Warszawy przez Kijów lub Stambuł. Potem jeszcze pojawił się pomysł by z Taszkentu pojechać do Osz i zrobić pętlę w drugą stronę a do kraju wrócić z Taszkentu lub Szymkentu przez Stambuł. Padło jednak na nadmierny optymizm i jazdę na granicę z myślą , że albo wiza przyjdzie po drodze , albo pogranicznicy pomogą w jej załatwieniu lub puszczą bez wizy. Wyszło jak wyszło , a wiza przyszła dzień później i to pod koniec dnia jak już mieliśmy bilety na samolot. Wiele tematów na różnych wyjazdach mi się nie udawało realizować z różnych powodów Tadżykistan dołącza do tego grona. No ale wizę mam ważną 90 dni , więc może…
Busy jak promy na linii Durres – Bari odpływają 4 na raz. Jutro Almaty
17.08.2019 Almaty
Autobus jechał nie najlepiej i spać się nie dało. Gdzieś ok. 4 nad ranem zaczął padać deszcz i padał przez cały dzień. To pierwszy deszcz na tym wyjeździe nie licząc kilku kropel na Damavandzie i w Taszkencie. W Almaty na dworcu Sajran byliśmy po 8. Trza się było szybko przebrać w długie spodnie , polary i kurtki oraz założyć kryte buty. Ciuchy czekały na ten dzień od Damavandu. Temperatura ok. +18. Hotel za 6000 tenge znajdujemy na dworcu, jak na tę cenę to bardzo przyzwoity. Padamy po 10 i śpimy do 15.
Potem idziemy na krótki rekonesans na miasto , w którym byliśmy 3 lata temu. W górach widzimy świeży śnieg – pewnie spadł dziś w nocy. Uliczki i zabudowa w stylu rosyjskim , kilka wielkich gmaszysk i pomników , drogie restauracje w cenami wyższymi niż w Warszawie. Po 21 wracamy do hotelu , przepakowujemy się i idziemy wcześnie spać. Na 3 mamy zamówioną za 2000 tenge taksówkę na lotnisko jakieś 22 km od dworca. O 6.10 samolot do Kijowa przez Astanę.