06.05. Mateszalka – Warszawa
Do domu my 620 km , więc jest szansa , że na noc dojedziemy. Dziś niedziela , wiec małe sklepiki muszą być pozamykane , ale supermarket SPAR jest otwarty , bo tak stanowi lokalne prawo , po wyroku komisji europejskiej. Węgrzy to co my teraz przerabiali ze 2 lata temu i po roku się z tego wycofali. My też się wycofamy z tego bzdurnego zakazu.
Kierujemy się na małe przejście Pacin – Velky Kamenec , potem na Barwinek. Oglądamy drewniana cerkiew w Ladomirowej przy Świdniku wpisaną na Unesco. Na dłużej zatrzymujemy się dopiero w Baranowie Sandomierskim , by pooglądać Zamek Leszczyńskich – jeden z piękniejszych w Polsce ,a może nawet w Europie , znany m.in. z „Czarnych Chmur”. Restauracja zajęta , bo są komunie. Komunia to wiadome o co chodzi , córka się snuje z białej sukience udając panną młodą , a najbliżsi piją wódkę. Następny raz taka feta będzie dopiero na ślubie.
Wisłę pokonujemy promem , który odpływa tuż obok. Przejazd 5 zł – samochód , 1 zł – pasażer. Prom podobny do tego , co płynie koło Kazimierza Dolnego. Poli się podobała taka atrakcja. Potem już łatwo , korków brak i po 12h jazdy docieramy o 22:30 do domu.
Wyjazd udany. Praktycznie wszystko co zaplanowaliśmy zobaczyliśmy. Przez awarię elfa nie byliśmy w Tyraspolu i w Tipovej. Cały czas mieliśmy słońce. Przejechane w 9,5 dnia – 2900 km , czyli trochę dużo , biorąc pod uwagę średnią prędkość przemieszczania się. Wstępny egzamin kierowcy przed drogami afrykańskimi jednak zdany. Nic nikomu się nie zdało , zdrowie i humory dopisywały. Mołdawia bardzo nam się spodobała. Jest tanio , miło i przyjemnie. Następny wyjazd na Boże Ciało.