Mamy zarezerwowany hotel w Edynburgu , gdzieś w połowie drogi między miastem a lotniskiem. Udaje się znaleźć wolne miejsce pod hotelem. Pokój mamy olbrzymi , w sam raz dobry by wysuszyć namiot. Wygody też konkretne warte tych 70 funtów. Hotel prowadzą uchodźcy z Indii. Planujemy jutrzejsze zwiedzanie i padamy na olbrzymich łożach.
W niedzielę mamy prawie cały dzień na zwiedzania stolicy Szkocji i drugiego miasta pod względem wielkości po Glasgow. Starówka jest zasłużenie wpisana na Unesco. Miasto jest konkretne, trzymające styl i fason , bardzo nam się podobające. Może to dlatego że dziś nie pada ,a nawet świeci piękne słońce. Zwiedzamy to i owo a zwiedzac jest tu naprawdę co. Zamek pieknie położony na wielkiej skale , uliczki starówki z Królewska Milą na czele , zaułki , kościoły , pałace , niesamowite architektoniczne perełki , pomniki sławnych Szkotów , Wzgórze Calton , widoki na port , wulkan Arthurs Seat , uliczki handlowe i reprezentacyjne aleje, pomnik Bobby'ego wiernego psa , co codziennie przychodził na grób swego pana , pub na pubie. Edynburg to Londyn Północy , a nawet Ateny Północy. Miasto zobaczyć należy koniecznie.
Nam kończy się niestety czas i musimy jechać na lotnisko oddać samochód.
Ania przejechała 800 km spalając ok. 6,1 l na 100 km , dużo jak na taki malutki samochodzik.
W rent a car okazuje się że niestety przytarliśmy przednią oponę i felgę o krawężnik i zatrzymują nam na karcie 133 funty. trza będzie się o nie upomnieć u ubezpieczyciela.
Lotnisko strasznie wielkie i zakręcone.