30.08.2017 Żywiec – Warszawa
Dziś przejechane 380 km w 6,5h. Po drodze zatrzymaliśmy się 2 razy: na tankowanie i na obiad. Nic się ciekawego nie działo. To że po polskich drogach się jeździ inaczej niż po drogach europejskich to już wiemy, więc specjalnie się nie zdziwiliśmy tym że po drodze minęliśmy 2 wypadki. W Polsce nie zważa się na znaki szczególnie te związane z zakazem wyprzedzania i ograniczeniem prędkości , wyprzedza się z prawej strony , podjeżdża pod sam kufer , świeci długimi i trąbi – nie od tak z radości , tylko by ten co jest przed tobą szybciej zjechał. Ruch też jest tu bardzo duży , niedługo pewnie będzie taki jak na Sri Lance.
Tak czy siak udało nam się wrócić szczęśliwie do domu.
Ania przejechała elfem w 28 dni 4950 km, co tworzy 177 km dziennie. Wg Agatki w elfie spędziliśmy 125 godzin , czyli 4,5h dziennie , a średnia prędkość z uwzględnieniem postojów bez wyłączania silnika to ok. 40 km/h. Średnia prędkość jazdy wyszła 55km/h. Elf spalił 350 litrów , co daje spalanie na poziomie 7,1 l/100 km. 4 lata temu podczas jazdy po Europie średnia była 6,6 , ale wtedy tyle po górach tyle nie jeździliśmy.
Byliśmy w 9 krajach: Polska, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Macedonia i Serbia. Najbardziej nam się podobało w Czarnogórze i Bośni. Najmniej w Macedonii. Najdroższa jest Chorwacja , najtańsza Bośnia – w części Serbskiej. Na 27 nocy: 7 spędziliśmy w namiocie , a 20 w hotelach lub na kwaterach, 6 w Czarnogórze, po 5 na Węgrzech i w Bośni, 4 w Macedonii, 3 w Serbii, 2 w Chorwacji, po 1 na Słowacji i w Polsce.
Pogodę mieliśmy bardzo dobrą, choć na początku upały przewyższające 40 stopni były uciążliwe. Padało niewiele , choć ze dwie burze złapaliśmy , ale w sumie niegroźne i nie powodujące zmiany planów, a tej której się obawialiśmy w Bośni wchodząc na Maglica nie było…
Bardzo kiepsko ze stopowiczami, udało nam się podrzucić tylko Niemca kilka km i parę Węgrów ok. 20 km obydwa razy w Czarnogórze. Raz Anię i Polę podrzucił kilka km Serb. Teraz o porządnych stopowiczów ciężko. Jednak studenci walą w świat już własnymi samochodami…
Zdrowie nawet dopisywało , choć trzeba pamiętać o tym , że Poli zaszkodziło chyba surowe mleko , a mnie nadmiar kurczaka – obydwa przypadki w Macedonii. Uwielbiam pleskavicę.
Elf w zasadzie nie zawiódł , przepaliła się żarówka , raz nawaliła Agatka , coraz bardziej sypie się centralny zamek. Elf ma już ponad 140 tysi i 12 lat , więc trza się będzie jednak z nim pożegnać. A szkoda…
Odnośnie KGE: to z planowanych 4 szczytów weszliśmy na wszystkie , z tym że na Maglic tylko ja. Ania i Pola stanowczo za wcześnie zrezygnowały, burzę co prawda było słychać i widać , ale u nas nie spadła ani kropla…
Dinara jest bardzo wyczerpująca – pierwszy raz wypiliśmy aż 7 litrów wody. Pola uporała się z przewyższeniem 1250 m.
Maglic jest krótki i szybki , trochę techniczny, ale bez przesady
Korab bardzo dobrze rozplanowaliśmy z noclegiem i tym sposobem udało nam się wejść.
Midżur jest bardzo łatwy i bardzo widokowy.
Wszystkie te szczyty łączy praktyczny brak ludzi. Na trasie mijaliśmy średnio po ok. 10 osób. Podobne jest również ukształtowanie terenu i oznakowanie szlaku. Zdobywanie KGE będziemy kontynuować w kolejnych latach.
Po dużych miastach praktycznie nie szwendaliśmy się i staraliśmy się je unikać tak układając trasę przejazdu, by je omijała. Bardzo podobały nam się Kotor i Cetinje.
Udało nam się zobaczyć kilka obiektów z listy Unesco: klasztor Pannohalma na Węgrzech , cmentarz w Radomil w Bośni , starówkę Kotoru i Park Narodowy Durmitoru w Czarnogórze , wioskę Vlkolinec na Słowacji. Odwiedzanie obiektów Unesco bedziemy kontynuować w kolejnych latach.
Kapaliśmy się w 3 różnych miejscach Adriatyku: w Chorwacji, Bośni i Czarnogórze oraz na obydwu brzegach Balatonu. Zdecydowanie najładniej w Ulcinj.
Niespodzianek , sensacji , nagłych zmian tempa nie odnotowano. Generalnie wyjazdy nam służą.
Dla nas Wakacje 2017 się kończą , ale dla Poli jeszcze nie. Jutro z rana jedzie do babci i wraca w niedzielę. W te wakacje w domu spędziła 3 noce….. w poprzednie zresztą też…