23.06.2017 Warszawa – Kijów – Astana
Spakowaliśmy się w sumie w 5 plecaków: 3 podstawowe ważące odpowiednio 16 , 11 i 6 kg oraz 2 podręczne ważące z 10 kg. Razem będzie ze 43 kg i poszliśmy ok. 1 w nocy spać.
Plan na dzisiejszy dzień jest bardzo napięty. O 7 Ania idzie do pracy z której udaje jej się zwolnić o 11 i dociera tym samym na zakończenie roku szkolnego Poli. Pola ma zakończenie od 11 do 12.30. Udaje jej się zdać do 3 klasy , nawet dostaje nagrodę od Dyrektora Szkoły za wygranie Mokotowskiego Konkursu Recytatorskiego.
O 13 jesteśmy w domu , szybko się przebieramy i o 14 wychodzimy. Mieliśmy jechać taksówką , ale akurat żadnej nie ma , jedziemy więc autobusem 189 z przesiadką na 188. Na lotnisko docieramy o 14:45 , czyli na 1h 20 min przed odlotem. Na szczęście odprawa jeszcze się odbywa , a to OK. Nadajemy 3 bagaże rejestrowane przedostajemy się przez bramki i udajemy się w stronę odprawy paszportowej i tu kompletnie nas zamurowało. Przed okienkami kłębi się tłum pasażerów. Kolejka ponad 100 osób ustawiona jest prostopadle do żółtej linii przez okienkami Straży Granicznej , brak taśm oddzielających poszczególne nurty , brak jakiegokolwiek pracownika panującego nad tłumem. Ludzie klną , napierają na siebie , przepychają , wchodzą bokiem , nie ma żadnych zasad , większość z nich i tak już jest spóźniona , a samoloty czekają na brakujących pasażerów. Widać dobra zmiana dotarła na Okęcie. Zostajemy odprawieni o 16:15 po ponad godzinie oczekiwania. Za nami odprawionych jest jeszcze z kilkanaście osób. Tym sposobem odlatujemy z półgodzinnym opóźnieniem bez zakupów z wolnocłówki. Na przesiadkę w Kijowie mieliśmy mieć 50 min , tym sposobem zostało nam tylko 20 min , oj ciężko będzie. W Boryspolu specjalnie dla pasażerów lecących do Astany obsługa ustanawia szybką drogę odprawy. Tym sposobem udaje nam się zdążyć na samolot. A to OK. Odlatujemy z kilkuminutowym opóźnieniem. W drodze nic ciekawego się nie dzieje. Lądujemy tuż po północy polskiego czasu , czyli po 4 rano czasu lokalnego , bo są 4 h różnicy czasu między Astaną a Warszawą.
Odprawa sprawna , kilka prostych pytań i już jesteśmy w Kazachstanie. Tym sposobem misja: „Zamknąć Europę” zostaje zrealizowana. Jestem we wszystkich 48 krajach i quasikrajach tworzących Europę. Hurra!!! Ani zostaje do kompletu Andorra , a Poli jeszcze tyle że ho ho ho.
My jesteśmy w Kazachstanie , ale mój plecak nie. Czekamy , czekamy przy karuzeli. Ani i Poli plecaki się pojawiają. Mój nie. Brak jest również kilku innych bagaży innych pasażerów , co tak jak my mieli przesiadkę w Kijowie. A to OK , znaczy się nie zdążyli wszystkich pomieścić. Idziemy do biura lost&found i zgłaszamy brak bagażu. Pan mówi, że często tak bywa , że nie wszystkie bagaże z Wawy dolatują , bo przesiadka w Kijowie jest zbyt krótka. Podajemy adres naszego hotelu i czekamy na telefon. Pan ma dzwonić jutro rano , jak przyleci następny samolot z Kijowa. Musimy sobie poradzić przez dzień w tym co mamy na sobie , bo większość ciuchów jest w moim plecaku. Najgorzej z butami , bo ja mam tylko te co na sobie , tylko górskie , a Ania i Pola oprócz górskich mają tylko klapki. No może damy sobie radę , bo upałów ma nie być.
Podbieram z bankomatu 50000 tenge , czyli ok 600 zł , kupuję lokalne piwko za 800 tenge i już mam drobne na autobus.
Z lotniska do centrum miasta jest ok. 14 km. Korzystamy z autobusu specjalnie uruchomionego na EXPO i łączącego lotnisko z centrum i dworcem kolejowym. Bilet 90 tenge. Wysiadamy przy skrzyżowaniu ulic Barajewa i Republiki i idąc ok. 300 metrów z buta docieramy do naszego noclegu zarezerwowanego przez booking na 2 najbliższe noce. Jest 6:30 rano. Doba hotelowa zaczyna się od 14 , nasz pokój jest zajęty , na szczęście Pani ma pokój inny i to nawet tańszy , bo nie kosztuje 12000 tenge za noc , tylko 10000 tenge. OK może być. Kąpiemy się , włączamy klimę i padamy na parę godzin.