05.08.2015 Panajachel
O 8 zameldowaliśmy się na przystani. Trochę tu panuje chaos i nie za bardzo wiadome, jakie są możliwości dymienia. Wydaje mi się, że opcji jest 3: priwato – bierze się łódkę ze sternikiem i pływa po jeziorze ile chce za tyle na ile się dogada. , collectivo – płynie się wg rozpiski łódką na ok. 30 osób odwiedza się 4 miasteczka: San Marcos, San Juan , San Pedro i Santiago, w każdym spędza po godzinie , a w ostatnim nawet półtorej i wraca na miejsce po ok. 6 godzinach – koszt 100 q/os lub publico – płynie się z miasteczka do miasteczka w zależności od tego co akurat podpłynie i płaci za każdy rejs osobno, tu ceny są od 5q za krótką trasę do 20q za najdłuższą. Za naszą wycieczkę wyszłoby jakieś 60q pod warunkiem , że wyrobilibyśmy się czasowo. Wybraliśmy opcję nr 2 i to chyba był dobry wybór.
Łajba o nazwie Flory wyposażona w silnik Yamaha o mocy 225 KM pruła przez falę ostro, woda wlewała się do czasami do środka, łbami waliło się prawie w dach i było wesoło. Z Santiago do Pana łódka płynęła tylko 22 minuty / normalne płyną około 30 min /.
W tych minimiasteczkach w sumie jest niewiele ciekawego do zobaczenia. W pierwszej – centrum medytacji , drzewa kawowe i avocadowe , w drugiej murale i widokowy kościół baptystów , w trzeciej – imprezownie , w czwartej – kościół hiszpański z 1540 roku i lokalna szkoła, w której Pola miała okazję zapoznać się z tutejszymi uczennicami. Pogoda miła – dzień sympatyczny. Powrót do hotelu na 16. Sen do 18 i potem czas wolny. Jutro San Marcos.