25.07.2015 Liberia – San Juan del Sur.
Spanie na podłodze w pokoju za 50 usd to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej , ale co robić, jak w mieście jest fiesta. Rano natrafiamy na przemarsz kolorowego tłumu ulicami miasta. Jest kolorowo, gwarnie, grają, śpiewają, tańczą, darmo dają jeść i pić. A to Ok. Fiesty to ja lubię. Na dworcu udaje nam się wsiąść do autobusu do Penas Blancas na granicy za 1045 colon. W Cruz przed granicą do autobusu wsiada licencjonowany cinkciarz. Ma plakietkę i mówi że jest legalnym kantorem. Kurs u niego to „kłarenta i oczo per mil”, czyli 48 cordob za 1000 colonów. Kurs przyzwoity wymieniam reszty colonów i mamy na pierwsze ruchy w nowym kraju. Autobus podjeżdża pod samą granicę. Tu naganiają nas do płacenia za opuszczenie kraju po 8 usd. Na kwicie jest 7 usd, 1 usd przycinka. Dostaje się karteczkę , którą oddaje się na imigrantowi, który wbija pieczęć w paszport. Z buta jakieś 300 metrów do granicy Nikaragui. Tu najpierw robią foty i dają karteczkę, potem imigrant wbija pieczęć i kasuje po 12 usd , mimo że na kartce jest 10 usd. Na koniec jeszcze płaci się po 1 usd jakiejś opłaty lokalnej i już jest Nika. Tuż za granicą jest przystanek autobusów. Wsiadamy w taki do Rivas. Jedzie się godzinę i płaci po 25 cordob, czyli tak 4 zł. Kurs jest mniej więcej taki 26,7 cordob to dolar, czyli 15 cordob to 1 zł. Wodę nam sprzedają lokalne handlary po 20 cordob , a piwo - Tonia po 40. W Rivas szybka przesiadka do nadoceanicznego San Juan del Sur. Znowu godzinka tym razem po 20 cordob. Kobrador robi za upychacza , jak mi się wydawało , że autobus jest już na tyle pełen , że nikt się nie zmieści , dosiadło się jeszcze z 5 osób. Tu powietrza się nie wozi. Przy płaceniu trza się upominać o resztę , bo tu jest taki zwyczaj, że się oszukuje turystę udając że się dostało od niego np. 100 a nie 200 lub 50 a nie 100.
Tuż przy przystanku natrafiamy na hostel Chales, gdzie bierzemy pokój za 20 usd na 3 noce. Poza klimą ma wszystko co trza, w tym 2 łóżka: duże i małe.
Idziemy na spacer po miasteczku: małe, przyjazne, z miłą plażą. Ceny bardzo przyjazne: woda 650 ml – 10 cordob , piwo 475 ml – 28 , obiad – 100 , lody – 20 za gigantyczną kulkę , 50 – za drinka z kubku o pojemności 900 ml , rum 375 ml – 60. Bardzo nam się ten kraj podoba. Trafia się plac zabaw z Wi-Fi. Pola szaleje – to pierwszy plac zabaw na wyjeździe. W naszym hostelu właścicielka ma dwie małe dziewczynki: roczną i siedmioletnią. To idealne koleżanki do zabaw z Polą. Udaje mi się trafić za czwartym razem bankomat co dał kasę , bo już miałem stracha. Jednak musi być bankomat co czyta z czipa , te co czytają z paska , mimo tego że zdjąłem blokadę kasy nie dają… Imprezujemy jeszcze z Anią do późnej nocy i padamy. Upał jest tu ok. 32 i piękna lampa. Zostajemy tu na 3 noce.