11.07.2015 Cap d’Haitien – Puerto Plata
Wstaliśmy przed 7. Przeszliśmy przez budzące się do życia miasto do dworca Caribe Tours. Bus zapełniony w połowie. Akcja podobna jak w drugą stronę. Pani przewodniczka wszystko za Ciebie załatwia. Nawet nie podeszliśmy do okienka imigranta. Ale sumki w ruku i wieści na blat było. Granica między rajem a piekłem jest na rzece o nazwie Masakra. Na nazwa mówi wszystko. Uff. Haiti za nami. Jak nie macie po co, to tam nie jedźcie – tam naprawdę jest piekło. Szamana woo-doo raczej nie spotkacie. Droga do Santiago – drugiego co do wielkości miasta Dominikany mija spokojnie. Całość 5,5h. Na dworcu przesiadamy się do busa do Puerto Plata. Busy jeżdzą co ok. 30 min i są przelotowe. Trasa Santo Domingo – Santiago – Puerta Plata – Sosua. Kupuje się bilet i czeka na swojego busa. Nam to zajęło prawie 1,5h. Coś przestała działać moja karta sim, Pojęcia nie mam czemu. Na szczęście na dworcu jest wi-fi. Do Puerto Plata jedzie się jakieś 70 min. Tu znajduje w samym centrum tuż obok morza hotel Kevin. 1200 peso za 3 os / po 400 od os /. Wreszcie ludzkie warunki. Idziemy na spacer nad morze. Lejwoda. Kryjemy się w pizzerni. Akurat jest Kinder party. Pola się dołącza , zostaje ugoszczona , dostaje pełno prezentów i pysznie bawi się z dziećmi. Ania sobie popija pinacoladę, a ja leczę się Prezidente. Faraon mnie dopadł. Ania troskliwie leczy mnie swoją sektą- homeopatią. Może pomoże. Po Poli biegunce nie ma śladu. Pola dostał biegunki drugi raz w życiu. Poprzednio 5 lat temu w Egipcie. Jutro odpoczynek po Haiti.
12.07.2015
Puerto Plata
Spało się bardzo dobrze i długo , może dlatego że jednak pokój trzyosobowy pomału jednak staje się standardem. Pola ma już prawie 125 cm i do tego kopie , więc spać w trójkę nawet na queenie to pomału robi się problem, bo wysypia się tylko 1 osoba…
Wyszliśmy na miasto dopiero o 12. Lokalny naganiacz wskazał nam muzeum kamieni i cygar. Jeden z bursztynów jest olbrzymi, a drugi grał w parku Jurajskim. Dominikana to obecnie nr 1 na świecie wg produkcji cygar, nr 2 to Nikaragua , a Kuba to dopiero nr 3. Bardzo fajne , do tego w niedziele za free. Normalnie 100 dop. Potem nagonił nam taxi do telefericos na Górę Izabeli za 200 dop jakieś 3 km jazdy, ale iść z buta się nie chciało.
Wjazd na górę 350 dop dorosły , 200 dop Pola. Lokalsi za pół ceny. Czekanie prawie godzine umila lokalna orkiestra. Wjeżdża się ze 6 minut i pokonuje ok. 700 m V i ok. 2700 m H. Kolejka ładuje ze 20 osób i jest dziełem włoskim. Ma 30 lat. Na górze super widoki, Chrystus jak z Rio tylko 2 razy mniejszy , spacer po lesie wilgotnym , przypominającym nieco te w NZ. Podoba nam się. Wracamy z buta. Idziemy do portu strzeżonego przez XVI-wieczną fortecę San Felipe. Odnawiają intensywnie tę okolicę. Chcą by tu dopływały te wielkie statki co pływają po okolicy. To byłoby super. Na razie statek łączy tylko Punta Cana z Puerto Rico. Obok fortecy jest pomnik ofiar katastrofy niemieckiego samolotu z 1996r. Wśród 189 ofiar jest ok. 30 polskobrzmiących nazwisk…
Idziemy promenadą. W knajpie cuba libre i świeży kokos i wracamy do życia. Jeszcze zakupy w supermarkecie i do hotelu. Dziś piękna pogoda ok. 28 stopni , nie padało i nie świeciło. Jutro będzie mokro !!
13.07.2015 Puerto Plata – Damajagua – Puerto Plata
Wstaliśmy o 7. Akurat był właściciel hotelu Portugalczyk Fernando. Przedłużyliśmy pobyt o 2 noce i w drogę po przygodę. Gua-gua po 50 dop jadące do Santiago i startujące koło dworca caribe dowozi nas jakieś 30 km od miasta. Stąd do Visitor centre jest jeszcze z 500 metrów polną dróżką. Do wyboru są 3 trasy: mała – 7 wodospadów , średnia – 12 wodospadów i duża – 27 wodospadów. Ceny to 280 dop , 340 dop i 500 dop. Dzieci do 8 lat wpuszczają tylko do 1 wodospadu. Chcieliśmy do 12 wodospadów , ale powiedzieli, że ze względu na Polę możemy tylko do 7 , ale za to Pola ze free. Rzeczy można zostawić w knajpie. Trzeba mieć na sobie to co może się zmoczyć , buty – nie japonki, dostaje się kask i kamizelkę przewodnika i w drogę. Idzie się jeszcze ze 30 min przechodząc przez wiszący mostek oraz parę razy przekraczając wpław rzekę po kostki i dochodzi do wodospadu nr 1. Tu zaczyna się jazda. Aparat trzeba mieć w wodoszczelnym opakowaniu i daje się go przewodnikowi, który robi zdjęcia w trakcie pokonywania poszczególnych przegród. Najpierw trzeba przepłynąć także ze 20 metrów jeziorko , wejść po drabinie z 5 metrów obok fallsa nr 1 i można zjechać na naturalnej zjeżdżalni do jeziorka. Tu kończy się przygoda dla dzieci do lat 8 i tych co mają słabą kondycję i nie chcą iść dalej. Nasz przewodnik zobaczył, że Pola umie pływać i ma dobre buty , nie boi się , więc powiedział , że jak chcemy to możemy iść dalej dając jemu parę peso w łapę. A to super. Jazda tu się dopiero zaczyna. Tym razem należy przepłynąć ze 20 metrów wąską szczeliną i następnie ze 3 metry się wspiąć na wodospad nr 2. Nie ma lin , nie ma żadnych udogodnień poza ręką przewodnika, który sam najpierw przechodzi ten odcinek górą , a następnie pomaga się wdrapać. Nie jest to łatwe, szczególnie w przypadku wciągania takiego suma jak ja. Wodospad nr 3 podobny tylko płynie się łukiem i na starcie nie widać mety. Meta oczywiście znów wciąganie tym razem z 5 metrów w górę , ale prościej. Wodospady 4 , 5 i 6 są małe i można do nich dojść tak po pas w wodzie. Wodospad 7 znajduje się w grocie. Tu zaczyna się podziemny odcinek rzeki. Większość ekip tu kończy drogę. Ci co idą dalej korzystają z drabiny i podchodzą z 10 metrów w górę , by dalej walczyć z wodospadami do nr 12. Do wodospadów powyżej 12 docierają tylko Ci których zakwalifikują przewodnicy. Tam w grę wchodzą już skoki z 5 , 6 metrów w głąb jeziora i podciągania się na linie z supłami też po 5 , 6 metrów z górę.
Dla mnie wrażeń starczy. Nie jestem dobrym pływakiem, do tego jestem osłabiony tym faraonem, więc ledwo zipie. Ania zadowolona , o Poli nie wspomnę – ta tylko się śmieje i śmieje. Powrót tą samą drogą tylko to co się mozolnie podchodziło to teraz się zjeżdża i jest fan niesamowity. Całość przygody to ok. 2h
Takiego cuda jeszcze w życiu nie widziałem. Radość nieziemska. Przewodnik bierze w łapę 500 dop i też się cieszy. Chwali Polę – mówi że jest dzielna i nie boi się wody. Dwa lata basenu dają widać efekty.
Na Dominikanie www.27charcos.com jest obowiązkowe. Kosztuje tylko w przeliczeniu 8 usd od osoby, a te chamy z tyrolek spod Bavaro co nie chcieli nas indywidualnie obsłużyć i kazali sobie płacić po 120 usd od osoby niech spadają do gett. Generalnie na Dominikanie należy korzystać tylko z rzeczy dostępnych za peso: hotel, bus, knajpa, atrakcja. Te, w których ceny są wyrażone w usd należy omijać.
W Polsce taka atrakcja jest nierealna, bo niezgodna z zasadami bhp , nie spełnia wymogów ppoż , nie ma atestu PZH i pozytywnej opinii Instytutu Matki i Dziecka, a woda nie jest co dwa dni badana przez Sanepid. Ksiądz pewnie tego też nie poświęcił…
Z powrotem łapiemy stopa , dajemy mu dodatkowo 200 dop i podwozi nas na Dorada Playa , czyli Złotą Plażę , chyba najładniejszą plażę na północnym wybrzeżu Dominikany. Piasek żółciutki , fala mała , dno łagodne i piaszczyste. Poli siedzi w Atlantyku godzinę. Jest tak 34/27. Wygania nas burza. Ładujemy się w gua-gua i wracamy do miasta. Zjadamy jeszcze obiad w lokalnym barze. Dla mnie biały ryż i woda bym wreszcie zwalczył tego faraona , a dla Ani bandera dominikana , czyli danie narodowe: ryż + wieprzowina + fasola. Dla Poli kurczak. Całość 320 dop. Do hotelu i spać. Dziś jak do tej pory najfajniejszy dzień. Jutro też tu.